Notka
W kryzysie połowy życia chodzi nie tylko o nowe nastawienie względem zmienionych warunków fizycznych i psychicznych, nie tylko o poradzenie sobie z osłabieniem sił cielesnych i duchowych oraz o uporządkowanie pragnień i tęsknot, pojawiających się często w tym przełomowym momencie. Chodzi raczej o głębszy kryzys egzystencjalny, w którym postawione zostaje pytanie o sens wszystkiego: dlaczego pracuję tak dużo, dlaczego jestem taki zagoniony i nie znajduję już czasu dla siebie? Dlaczego, po co, za co, dla kogo? Te pytania pojawiają się coraz częściej w połowie życia i podważają dotychczasowe jego rozumienie. Pytanie o sens jest już pytaniem religijnym. Połowa życia jest w istocie kryzysem sensu, a przez to kryzysem religijnym, który kryje w sobie szansę znalezienia nowego sensu własnego życia.
Kryzys połowy życia to wstrząs, który obejmuje wszystkie elementy życia ludzkiego, by je porozdzielać i na nowo uporządkować. Spoglądając oczyma wiary można widzieć w tym kryzysie rękę samego Boga. On porusza ludzkie serce, aby je otworzyć dla siebie i uwolnić od wszelkich iluzji. Kryzys jako dzieło łaski prawie nie pojawia się w literaturze dotyczącej połowy życia. A jednak jest to aspekt decydujący. Kryzys połowy życia nie jest dla wierzącego czymś, co spada na niego z zewnątrz i do przezwyciężenia czego miałby użyć wiary jedynie jako źródła siły. W kryzysie tym Bóg działa w człowieku i w ten sposób jest to jednocześnie miejsce nowego i bardziej intensywnego spotkania z Bogiem i doświadczenia Go. Kryzys ten jest decydującym odcinkiem naszej drogi wiary, punktem, w którym rozstrzyga się, czy wykorzystujemy Boga, aby ubogacać nasze życie i realizować siebie, czy też jesteśmy gotowi w wierze oddać Jemu siebie i nasze życie.
(Rh)