Ryszard Hop

Złote jabłka Kaina

Kategoria  powieść

Wydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa POMOC
Cena 25.00 zł
ISBN 978-83-7256-949-3
(gabaryt L - 2XL)
waga 0.251 kg
nr kat. Rhema 33134
                                   



Towar lub tytuł już niedostępny


Notka

"Złote jabłka Kaina" - alegoryczna, prowokacyjna, współczesna powieść grozy. To studium jednego z najbardziej niweczących uczuć: strachu przed niespełnieniem się naszych pragnień.
Tytułowym Kainem jest bogaty przedsiębiorca Albert Storczyński, który nie waha się przed popełnianiem zbrodni, aby tylko piąć się wyżej po drabinie sukcesu.
W panoramie jednego z najpiękniejszych polskich miast - Przemyśla i pośród urzekającej przyrody Bieszczadów możemy obserwować duchowe zmagania, które jako areny potrzebują ludzkiego serca.

Ryszard Hop - autor powieści: "Nieznany uczeń Jezusa", "Zaplątane anioły"; zbiorów opowiadań i scenariuszy filmowych.


Fragment tekstu

Nad bieszczadzką połoniną gasł kolejny dzień maja. Drzewa i krzewy, nasycone promieniami słońca, trwały w oczekiwaniu na przynoszącą wytchnienie znieczulającą moc nocy. W gorącym powietrzu harcowały jeszcze pojedyncze ptaki, chwytając muchy w karkołomnych, furkotliwych pościgach. Zdecydowana większość skrzydlatej społeczności już wcześniej zaspokoiła głód, a teraz rozlokowana w gałęziach jodeł, sosen, buków, modrzewi, jaworów czy dębów, rozpoczynała przedwieczorny koncert tak nasycony radosnym kląskaniem, świstaniem i ćwierkaniem, że słuchającemu dźwięczało w uszach jakby za sznury setek dzwonów pociągano gdzieś za siódmą górą. Od czasu do czasu ponad te wszechobecne trele wybijało się sugestywne kukanie kukułki zadowolonej z udanego podrzucenia własnego jajka do cudzego gniazda.
W niższych partiach pofałdowanych wzgórz, tworzących jary, parowy i rozleglejsze doliny, powoli gęstniał mrok, a potoki i rzeczki spływające po ich dnach ku Sanowi, w spokojniejszych miejscach okrywały się gęstniejącymi kołderkami mgły. Również sarny, jelenie i dziki, napiwszy się wody, dreptały po zagajnikach w poszukiwaniu bezpiecznego legowiska, strasząc i przeganiając jeże, zające i lisy.
W siedzibach ludzi, skupionych w najdogodniejszych miejscach dolin, trwały prace ostatniego etapu dnia oraz przygotowania do nocnego spoczynku. Traktory zjeżdżały z pól, zapędzano bydło do obór, a krzyki gęsi, kaczek i kur mieszały się z głosami spikerów i aktorów wydobywającymi się z głośno nastawionych odbiorników telewizyjnych. Wzdłuż dróg rozbłyskały lampy halogenowe, uruchamiane automatami zmierzchowymi.

Na jednej z takich dróg, pokrytej asfaltem, ale wąskiej i zniszczonej, niespodziewanie pojawił się dziwny wehikuł. Z daleka przypominał miniaturowy parowóz bez wagonów. Dopiero gdy wjechał w jaskrawy krąg światła latarni stojącej nad drogą, okazało się, że jest to mężczyzna na wózku inwalidzkim.
Energicznie, ale z widocznym wysiłkiem, napędzał rękami koła swojego pojazdu. Wózek szarpanym ruchem poruszał się wzdłuż wznoszącej się jezdni, ale niekiedy zjeżdżał w dół metr lub dwa pod wpływem własnego ciężaru. Na szczycie wzniesienia mężczyzna zatrzymał wózek tuż przy latarni, wstał opierając się na aluminiowej kuli, ale nie mógł zrobić najmniejszego kroku, bo mięśnie nóg mu zdrętwiały. Ostrożnie przenosił ciężar ciała z jednej nogi na drugą, aż krew z powrotem zaczęła krążyć w żyłach. Wtedy zapalił papierosa, a z torby przytroczonej do wózka wyjął napoczętą butelkę wódki i pociągnął z niej solidnie.
Po chwili alkohol przyjemnie rozprzestrzenił się po jego ciele i odpędził niezrozumiały, dziecinny strach przed kontynuowaniem jazdy nieoświetlonym, leśnym odcinkiem drogi.
Ruszył powoli, hamując w razie potrzeby. Na szczęście droga aż do samego Ośrodka Rehabilitacji Zwyrodnień Kręgosłupa nie wiodła nigdzie pod górę, lecz łagodnie opadała. Teraz nie potrzebował obracać kołami, ale musiał uważać na głębokie dziury w nawierzchni. Patrząc niespokojnie na ciemniejące drzewa, coraz bardziej zagłębiał się w lesie.
Pomimo gorącego dnia, wieczór wydawał się zimny, a nawet bardzo zimny, zważywszy na gęsią skórkę tworzącą się na rękach i plecach mężczyzny. O tym, że źródłem jego dreszczy nie jest chłód, przekonał się za późno, bo dopiero wtedy, gdy dostrzegł w zaroślach szybko poruszający się długi cień, który rozbłyskał dwoma jasnymi punktami odbijającymi światło księżyca.
- Jezu, to wilk?! - wykrzyknął osłupiały mężczyzna.
Była to, niestety, koszmarna prawda. Olbrzymi basior wyskoczył z krzaków i w kilku susach dopadł wózka. Mężczyzna próbował dźgnąć go kulą, ale zwierz złapał w zęby metalową rurkę i szarpnął z taką siłą, że wyrwał człowieka z wózka, który ukośnie przejechał drogę i kilkanaście metrów niżej stoczył się do rowu.
Mężczyzna upadł na drogę, uderzając głową o asfalt, ale zaraz się zerwał i klęcząc, bo bez kuli nie był w stanie utrzymać się na nogach, szukał czegoś do obrony. Na drodze nie było większego kamienia ani kija, ale na poboczu leżała torba, która wypadła z wózka. Nieznajomy rzucił się do niej, bo miał tam kilka butelek wódki; niestety, wszystkie były rozbite. Tylko szyjki, zakończone ostrymi fragmentami szkła, jako tako nadawały się do obrony. Mężczyzna złapał dwie w drżące ręce i wyciągnął w kierunku wilka, który wydostawszy się z rowu, gdzie skoczył za wózkiem, zbliżał się, groźnie powarkując. W otwartej paszczy zwierza bielały zęby, a z języka ściekał mu strumyczek śliny...

* * *

Nad lasem i drogą rozpościerał się piękny, baśniowy wieczór. Turecki sierp księżyca, oprószony gwiazdami, płynął po ciemnym niebie i rozsiewał naokoło srebrzystomiedziane światło. W hipnotycznej iluminacji las wyglądał niemal pastoralnie, ale sielankę psuła scena na drodze, zastygła w swej tajemniczej, absurdalnej makabryczności.
Gdyby przydrożne osty zamiast kwiatowych koszyczków miały oczy, to z pewnością przecierałyby je ze zdumienia, patrząc na mężczyznę znieruchomiałego na żwirowym poboczu. Kilka metrów niżej, w głębokim rowie leżał przewrócony wózek, który niedawno musiał tam upaść, bo jedno z kół obracało się jeszcze, pobłyskując chromoniklową felgą. Z rozszarpanego gardła mężczyzny sączyła się strużka krwi i ściekała pomiędzy kamyki żwiru, tworząc tam pęczniejącą kałużę. Obok stał wilk cicho powarkując i strzygąc uszami. Było to wielkie, stare wilczysko; zaskorupiałe rany na jego szarym futrze mogły świadczyć o tym, że przegrawszy walkę o dominację w stadzie z silniejszym pretendentem, usiłował przeżyć polując samotnie.
Człowiek już nie poruszał się, toteż wilk, uznawszy swój atak za zakończony powodzeniem, opuścił ogon i zbliżył się do zdobyczy. Długo obwąchiwał leżącego, a potem zacisnął paszczę na jego ubraniu próbując rozerwać nieznany sobie rodzaj skóry. Ciało mężczyzny pod wpływem energicznych szarpnięć podrygiwało niczym ogromna, szmaciana lalka. W końcu materiał koszuli pękł ukazując wychudzoną klatkę piersiową i zapadnięty brzuch. Drapieżnik podniósł głowę jakby rozczarowany, a kiedy liznął krwi płynącej z gardła ofiary, odskoczył w bok, otworzył pysk i wysunąwszy język szorował nim po wilgotnej trawie pragnąc pozbyć się niepojętego smaku.
Wyglądało na to, że pierwszy raz w życiu spróbował alkoholu wraz z krwią pijanego człowieka. Kiedy zaskoczenie minęło, wilk jeszcze raz okrążył niejadalną zdobycz, a potem wzniósł łeb do księżyca i zawył: Uuuuuu! Uhuuuuu....! Fala przeciągłych niskich dźwięków niosła się daleko w usypiającym lesie, wywołując trzepoty, szmery i trzaski łamanych gałązek, spowodowane przez rozbudzone zwierzęta pragnące lepiej się ukryć.
Iskierka życia tliła się jeszcze w sercu mężczyzny; usłyszawszy to przejmujące, straszne wycie, otworzył oczy. Właściwie otworzył jedno oko - lewe, bo prawe było całkowicie zalane krwią. Nie miał już siły, aby poruszyć nawet palcem.
Nieskończony majestat emanował z bezgranicznych, kosmicznych przestrzeni. Mężczyzna zapragnął pomodlić się do Boga, ale nie miał śmiałości, bo nie pamiętał o Nim przez większą część swojego życia. Patrząc na wspaniałą kopułę nieba, świecącą miliardami galaktyk, wykrzywił wargi w pogodzonym, zastygającym uśmiechu.







Inne książki tego autora



Zaplątane anioły (książka)
Ryszard Hop
Wydawnictwo Salwator
23.00 zł






Powrót  •  Nasza oferta  •   Nowości  •   Najpopularniejsze  •   Szukaj

O nas   •   Kontakt   •   Regulamin zakupów   •   Karta stałego Klienta   •   Do pobrania