Ojciec Benignus

Szatan istnieje naprawdę. Spotkałem go

Kategoria  sekty egzorcyzmy

Cena 29.00 zł
ISBN 978-83-60040-89-8
280 stron
format 20x13x2,1 cm
oprawa miękka
Kraków 2009
waga 0.280 kg
nr kat. Rhema 27338
                                   



Nakład wyczerpany!


Notka

Świadectwo znanego włoskiego egzorcysty, opisującego swoje doświadczenia z przypadkami dręczenia i opętań demonicznych. Ojciec Benignus (Fra Benigno) pierwszą część swojej książki poświęca wprowadzeniu czytelnika w groźną rzeczywistość wpływów demonicznych. Wyjaśnia, w jaki sposób, w świetle teologii, opętanie i dręczenie diabelskie jest w ogóle możliwe, a także jakie okoliczności sprzyjają występowaniu tych zjawisk. Druga, dłuższa część książki to już dokument spotkań z ciemną stroną duchowych zjawisk. Ojciec Benignus zdaje rzeczową relację ze spotkań z ludźmi opętanymi lub udręczonymi przez szatana i przedstawia proces uleczenia za pomocą egzorcyzmów. Opisywane historie mogą szokować i budzić lęk. Autor, chociaż jest gruntownie wykształconym teologiem, pisze językiem przystępnym i zrozumiałym. Książkę, mimo że jest oparta wyłącznie na faktach i udokumentowanych rzeczywistych sytuacjach, czyta się jak dobrą powieść - i to powieść grozy. Głównym celem autora nie jest jednak chęć szokowania czytelników. Autor pragnie raczej podkreślić, że ciemna strona duchowych sił to rzeczywistość, że jak w tytule, Szatan istnieje naprawdę, i w określonych sytuacjach może zagrozić nam bardziej niż zwykle. W tym wymiarze książka może stanowić przestrogę dla czytelników, by byli ostrożni, a jeżeli już przez swoje zachowania narażą się na duchowe niebezpieczeństwo - by szukali odpowiedniej pomocy w Kościele.

Wstęp do książki napisał kardynał Salvatore de Giorgi, przewodniczący Episkopatu Sycylii.

Ojciec Benignus [Fra Benigno] (nazwisko świeckie: Calogero Palilla) od 1957 należy do Zakonu Franciszkanów; w 1966 przyjął święcenia kapłańskie. Należy do Zgromadzenia Reformatów. Uzyskał stopień licencjata teologii na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim w Rzymie, ukończył również studia filozoficzne na Uniwersytecie w Palermo. Obecnie pełni funkcję oficjalnego egzorcysty Archidiecezji Monreale i Palermo. Konferencja Episkopatu Sycylii uczyniła go odpowiedzialnym za formację egzorcystów na Sycylii i tych sycylijskich kapłanów, którzy dopiero przygotowują się do pełnienia takiej funkcji.


Fragment tekstu

Miriam: przypadek dręczenia
Płonące dłonie na mojej głowie
Po kilku minutach przyszedł o. Francesco Pio i zaprowadził nas do maleńkiego pokoiku na tyłach kościoła (sobota, 9 marca 2002, godz. 11.45). Wchodząc, zobaczyłam innego zakonnika, który na mój głos odwrócił się. To był ten sam zakonnik, którego spotkałam na początku, poszukując o. Francesco Pio. To on był tym zakonnikiem o cierpliwym wzroku, którego zagadnęłam.
Wyniosłym głosem zapytałam o. Francesco Pio: "Kim jest ten zakonnik?". Odpowiedział mi: "To ojciec Benignus".
Nie umiem powiedzieć, dlaczego postać tego zakonnika wzbudziła we mnie jeszcze większy strach.
Zapytał mnie, czy chcę umówić się na wizytę. Odpowiedziałam, że nie potrzebuję żadnej wizyty. Zbliżył się do mnie i z ogromną uprzejmością położył mi ręce na głowie. Przypomniałam sobie pierwsze wrażenie, kiedy pierwszy raz spojrzałam na jego dłonie. Wydawały mi się wówczas lekkie i delikatne, teraz, kiedy poczułam je na mojej głowie, wydały się nie tylko delikatne, ale i płonące ogniem.
Byłam bardzo rozdrażniona jego modlitwami i starałam się odsunąć jego ręce z głowy. Zaczęłam się nerwowo zachowywać i krzyczeć. Dwaj mężczyźni pochwycili mnie i położyli na czerwonym materacu. W tym momencie przypomniałam sobie sen, jaki śniłam kilka tygodni temu: miejsce modlitwy, coś czerwonego, trzech mężczyzn i moja siostra, która była w bardzo złym stanie. To był sen proroczy, ale ja nie umiałam go zinterpretować: osoba, która była w złym stanie, to ja. Jezus zesłał mi ten sen jako uprzedzenie, chciał mnie przygotować na to: tym sposobem miałam mniej cierpieć.
Po tym spotkaniu, które trwało ponad godzinę, nie pamiętałam dobrze wszystkiego, gdyż byłam bardzo zmęczona fizycznie. Czułam, jak prąd przeszywa całe moje ciało, szczególnie w miejscach, gdzie odczuwałam ową obecność, która była przyczyną mojego złego stanu.
Dwie osoby, których nie znałam, trzymały mnie bardzo mocno na materacu. Był obecny też o. Francesco Pio.
Wielokrotnie ojciec Benignus prosił mnie, abym współpracowała i powtarzała razem z nim modlitwy. Wrzeszczałam jak obdzierana ze skóry (wrzeszczałam, dopóki nie straciłam głosu), ponieważ odczuwałam straszliwy ból żołądka i wzdłuż kręgosłupa.
Pomimo że rzucałam się nerwowo jak wściekła, ojciec Benignus kontynuował modlitwy z wielkim spokojem i łagodnością. Zorientowałam się, że słowa modlitwy płyną mu z głębi serca, wypowiadał je ze słodyczą i nieopisaną gorliwością. Nie były to słowa wypowiadane tylko ustami, usta otwierały się ledwo, ledwo, jak wówczas, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy w kościele. Zrozumiałam, że Bóg i Matka Boża przekazują mu wielką moc.
Odczuwałam nadprzyrodzoną siłę, która płynęła z jego kapłańskich rąk.
O. Francesco Pio położył mi na żołądku stułę, którą miał na szyi. Przecież ważyła zaledwie kilka gramów, ale poczułam jakby na mój żołądek spadła ognista kula. Patrzyłam na niego zapłakanymi oczami i prosiłam, aby ją zabrał.
Ojciec Benignus kontynuował modlitwy, prosząc o pomoc Matkę Bożą, aby przyczyniła się do mojego uwolnienia. Potem podszedł do swojej torby i wyjął z niej wielki metalowy krucyfiks. Położył mi go na szyi i na gardle. Zaczęłam drżeć jak liść na wietrze. Starałam się uwolnić od trzymających mnie osób. Z całą siłą pociągnęłam za habit o. Francesco Pio, prosząc, aby pozwolił mi odejść.
Ojciec Benignus z wielką łagodnością ujął moją twarz w swoje ręce i powiedział do mnie: "To są relikwie
św. Ojca Pio. Proś razem ze mną, aby wstawił się o twoje uwolnienie".
Słysząc imię świętego, zaczęłam znowu wrzeszczeć bez opamiętania, błagając, aby zabrał te relikwie, które już zdążył położyć mi na żołądku. Widząc je na moim ciele, dostałam ataku szału, stałam się okropnie brutalna.
Po zakończeniu modlitwy ojciec Benignus zabrał relikwie, które przyłożył także do mojego kręgosłupa, a ja w tym momencie poczułam, jakby ktoś zdjął ze mnie wielki ciężar: wydawało mi się, że odzyskałam jasność umysłu. Dostrzegłam, że na ścianie, na wprost mnie, wisi obraz Matki Bożej. Zaczęłam wpatrywać się w niego uważnie i moje serce w tym momencie zaczęło mówić. Moje zapłakane oczy pytały, dlaczego to wszystko, dlaczego wzbierała we mnie taka nienawiść.
Poprosiłam Matkę Bożą, aby dała jeszcze większą siłę ojcu Benignusowi. Było mi strasznie przykro, ponieważ w środku dalej odczuwałam wielką złość.
Ojciec Benignus podszedł do mnie raz jeszcze i delikatnym, ledwo słyszalnym głosem powiedział mi: "Poprośmy razem, aby św. Michał wstawił się o twoje uwolnienie".
W modlitwie prosił św. Michała, aby strzegł mojego łóżka i pokoju.
Ale na te słowa zaczęłam krzyczeć: "Jest mężczyzna, młody mężczyzna, który cierpi, jest mu źle i płacze; słyszę go obok mnie; czuję go w moim pokoju i w moim łóżku; molestuje mnie, ponieważ jest mu źle; jego głos jest głosem młodego mężczyzny".
Ojciec Benignus zaczął odmawiać modlitwę po łacinie i nadal wzywał Ducha Świętego. To wywołało we mnie dziwne odczucie. To tak jakby pękła butelka i wylało się z niej morze złośliwości.
Ujął później moją twarz w ręce i poprosił mnie, abym wzywała Ducha Świętego. Odpowiedziałam mu, że nie mogę. Zapytał mnie: "Dlaczego nie możesz? Kim jesteś?". Jedna część mnie chciała wykrzyczeć jakieś brzydkie słowo. Druga część czuła się pociągana przez obraz Matki Bożej wiszący na wprost. Na koniec przeważyła we mnie ta część, która była bliżej Matki Bożej. Uchwyciłam się rękami habitu ojca Benignusa i cała zapłakana powiedziałam: "Proszę cię, pomóż mi". On uścisnął moją dłoń. Poczułam, jak przekazuje mi wielką siłę, którą poczułam podczas modlitw, siłę, która płynęła od Boga. Drżącym głosem zaczęłam się modlić razem z innymi aż do momentu, kiedy doszłam do siebie zupełnie.
Po chwili weszli moi rodzice, który przez cały czas słyszeli moje krzyki i współodczuwali moje cierpienie. Dzisiaj wiem, że w tamtym momencie cierpieli równie mocno jak ja.
Zanim wyszliśmy, porozmawiałam chwilkę sam na sam z ojcem Benignusem. Zapytał mnie, co czułam i czy wszystko pamiętam. Czy w czasie snu byłam także molestowana seksualnie. Odpowiedziałam, że nie. Przykro mi było, że kłamałam, ale nie wiedziałam, od czego zacząć. Moja powściągliwość nie pozwoliła mi powiedzieć ani słowa. Jeszcze przez chwilę rozmawiałam z ojcem Benignusem. Przed wyjściem podarował mi buteleczkę wody święconej. Miałam nią pokropić moje łóżko i pokój. Oczy wszystkich, którzy mi pomagali, były przepełnione radością.









Powrót  •  Nasza oferta  •   Nowości  •   Najpopularniejsze  •   Szukaj

O nas   •   Kontakt   •   Regulamin zakupów   •   Karta stałego Klienta   •   Do pobrania