ks. Stefan Marian Sydry

Ojciec Stanisław Papczyński i jego dzieło

Kategoria  biografie

Wydawnictwo Biblos - Tarnów
Cena 26.20 zł
ISBN 978-83-7332-600-2
(gabaryt L - 2XL)
waga 0.420 kg
nr kat. Rhema 24674
                                   



Towar lub tytuł już niedostępny


Notka

Jest to kolejne wydanie książki poświęconej bł. Stanisławowi Papczyńskiemu, założycielowi Zgromadzenia Księży Marianów, która pierwszy raz została wydana w 1937 r., a jej autorem jest ks. dr Stefan Sydry, marianin. To cenne źródło informacji dla współczesnego czytelnika, ponieważ wiele dokumentów, z których korzystał autor, zostało zniszczone podczas II wojny światowej.


Spis treści

Słowo Księdza Biskupa
Słowo Księdza Proboszcza
Słowo wstępne
Przedmowa J. E. Ks. Arcbpa St. Galla
Wstęp

ROZDZIAŁ I
Pochodzenie i wychowanie Sł. B
1. Wioska rodzinna
2. Lata dziecięce
3. Nauka początkowa
4. Dalsza nauka

ROZDZIAŁ II
U pijarów
5. Zakon Pijarów w XVII w
6. W nowicjacie
7. Profesor i kaznodzieja
8. Życie zakonne
9. Ciernistym szlakiem (1667-1670)
10. Wezwanie pańskie do nowego dzieła (1670)

ROZDZIAŁ III
Zakonodawca marianów
11. Prace przygotowawcze
12. Założenie Zgromadzenia Marianów
13. Charakter zgromadzenia
14. Korab Noego
15. Pierwsze powołania
16. Praca pisarska
a) Templum Dei mysticum
b) Inne prace pisarskie
17. Marianie w Górze
18. Kanoniczna erekcja zgromadzenia (1679 r.)
19. Teolog Króla Jana III
20. "Apostoł Mazowsza"
21. Współpraca bpa Wierzbowskiego (1681-1687)
22. Zwycięstwo miłości (1688-1691)
23. U schyłku życia (1697-1699)
24. Zatwierdzenie marianów przez Stolicę św. (1699)
25. Śluby uroczyste (1701)
26. Zgon Sługi Bożego

ROZDZIAŁ IV
Z poza grobu
27. Cześć pośmiertna
28. Łaski
29. Marianie w XVIII i XIX w
30. Wskrzeszenie zakonu Niepokalanej


Fragment tekstu

POCHODZENIE I WYCHOWANIE.

1. Wioska rodzinna. O. Stanisław od Jezusa Maryi Papczyński pochodził z Podegrodzia, prastarej siedziby, poło­żonej na lewym brzegu Dunajca, w samym środku rozległej kotliny sądeckiej. Rwąca rzeka, przebiwszy się przez skalistą zaporę Pienin, toczy tu swe błękitne fale. Tuż za Dunajcem zza góry wychyla się Stary Sącz. Ze wschodu i zachodu wzno­szą się Beskidy. Malowniczy krajobraz tworzą zbocza wzgórz: jedne okryte ciemnymi lasami, inne rozmyte działaniem wód, ukazują swe różnobarwne uwarstwienia, w jarach płyną liczne strumyki, ledwie sączące się w czasie suszy, po deszczach za to zamieniają się w gwałtowne potoki górskie.
Chaty rozsiadły się półkolem na miejscach wyżej położonych u podnóża urwistych zboczy górskich, a ponad ich słomia­nymi strzechami z dala jaśnieją mury świątyni pańskiej. Krzyż Chrystusowy króluje nad tą krainą od dawien dawna, bo już w 1014 r., kiedy nauka ewangelii nie zakorzeniła się jeszcze pośród plemion lechickich, w Podegrodziu ufundowano parafię. Stąd jak z ogniska promieniowało światło prawdy bożej. W XVII w. nabożeństwa odbywały się z dużą okazałością.
Duch wiary głęboko przeniknął serca ludu, a późniejsze wieki po dziś dzień nie wyzię­biły jego młodzieńczej żarliwości i prostoty. O tych uczuciach mó­wią wędrowcowi liczne kaplice, rozsiane po okolicznych wzgó­rzach. W każdej przynajmniej raz do roku, w dzień patrona, gromadzą się wierni na uroczyste nabożeństwa. W samym Pode­grodziu było takich kaplic cztery. Pozostała jedna, która się wią­że z tematem naszej pracy, wzniesiona z początkiem XVII w. Jest to raczej malutki kościół murowany, ukryty pośród rozło­żystych lip. W ołtarzu znajduje się obraz patronki kościoła św. Anny, dzieło niepośledniego ar­tysty. U dołu obrazu widnieje na pis, świadczący, że malowidło powstało w 1631 r. staraniem miejscowego wikariusza ks. Se­bastiana de Roci przy współ­udziale włościan.
Inną cechą tutejszych mie­szkańców jest patriotyzm. Uwa­żają się oni za górali, choć mieszkańcy wielkich gór zwą ich "równiakami". Osiadli na królewszczyznach, które bł. Kinga w wianie przyniosła klasztorowi w Starym Sączu, nigdy nie byli wyzuci całkowicie z własnej roli, korzystali też z dużą swobodą z osobistej wolności. Opowiadają, że niejeden szlachcic, ścigany wyrokami sądowymi, osiedlał się tu, by rozpocząć nowe życie. Aby nie zdradzać swej przeszłości, nie używał rodowego klej­notu, jeno zwał się imieniem chrzestnym. Z czasem stawało się ono nazwiskiem dla potomstwa. Tym tłumaczą spotykane tu nazwiska Zygmunt, Konstanty i podobne









Powrót  •  Nasza oferta  •   Nowości  •   Najpopularniejsze  •   Szukaj

O nas   •   Kontakt   •   Regulamin zakupów   •   Karta stałego Klienta   •   Do pobrania