Dom Bruno Webb

Dlaczego Bóg godzi się na zło?

Kategoria  popularnonaukowe

Wydawnictwo Exter
Cena 16.80 zł
ISBN 978-83-60299-20-3
145 stron
format 110x170 mm
oprawa miękka
Gdańsk 2007r.
waga 0.122 kg
nr kat. Rhema 22008
                                   



Nakład wyczerpany!


Notka

Nienawiść, morderstwa, terroryzm i wojny są skutkiem ludzkich grzechów. Lecz dlaczego Bóg godzi się, by cierpiały niewinne dzieci? Dlaczego godzi się, by trzęsienia ziemi niszczyły miasta a rak zabijał ludzi?
A przede wszystkim, dlaczego pozwolił, żeby zło dostało się na świat? Było Mu to obojętne, czy też został pokonany?
Autor dostarcza na tych stronach najbardziej wszechstronnego wyjaśnienia tajemnicy wszechobecnego obecnie zła. Wskazuje źródło przerażającego okrucieństwa istniejącego tuż obok samego serca natury; tłumaczy, dlaczego ziemia i jej mieszkańcy cierpią w bólach; wyjaśnia, czemu jeszcze przed poczęciem potomstwo Adama podzieliło jego upadek i dlaczego Bóg na to pozwolił.
Jednakże, co jasno wynika z tej książki, zło nigdy nie jest w stanie pokonać Boga. Przeciwnie, Bóg używa cierpienia właśnie po to, żeby zniszczyć grzech, od którego zło pochodzi. Już sam ten fakt powinien pocieszyć każdego, kto boleje nad złem, jakie szpeci nasz wszechświat.
Lecz autor idzie jeszcze dalej: wyjaśnia, jak możemy przemienić nasze własne cierpienie w czyny, które Bóg może do tego wykorzystać.
Innymi słowy ta książka wyjaśnia nie tylko przyczynę i powody istnienia nękającego nas zła, lecz wskazuje, jak możemy, już od teraz, przekształcać je, by uzyskać dobro.


Spis treści

Przedmowa

Nota autorska

Grzech jest przyczyną całego zła

Dla wielu ucieczka jest rozwiązaniem problemu cierpienia
Grzech jest źródłem zła
Bóg wywyższa człowieka do udziału w swoim Boskim życiu
Człowiek jest zarazem indywidualnością i częścią organicznej jedności
Człowiek rodzi się w stanie grzechu
Śmierć jako skutek grzechu
Zmysły i uczucia człowieka już nie podlegają jego woli
Ziemia nie jest już poddana człowiekowi
Niektóre formy zła są skutkiem grzechu aniołów
Człowiek jest głową materialnego wszechświata
Bóg działa przez rzeczy stworzone
Grzech aniołów odpowiedzialny jest za część nieporządku w świecie
Bóg wyprowadza dobro ze zła

Bóg wyprowadził wielkie dobro z upadku człowieka

Bóg daje człowiekowi większe dobro, niż to utracone wskutek upadku
Pojedyncze stworzenia cieszą się różną chwałą
Podczas liturgii człowiek oddaje Bogu nieskończoną chwałę

Dobre wykorzystanie cierpienia przynosi nagrodę

Życie Chrystusa, w pewnym sensie, było porażką
Często nie dostrzegamy Bożego dzieła na świecie
Chrystus nadal cierpi w swym Kościele
Chrystus uświęcił cierpienie
Kościół składa się z widzialnych i niewidzialnych członków
Dzieci mogą również wysłużyć sobie łaskę przez cierpienie
Akceptacja woli Bożej we wszystkim, niesie spokój w tym życiu i większą chwałę w niebie

Bóg oczekuje twojej odpowiedzi

Cierpienie trzeba znosić z miłością
Bóg pragnie naszego "tak"


Fragment tekstu

Bóg wywyższa człowieka do udziału w swoim Boskim życiu



Inną niezwykle ważną rzeczą, którą musimy zrozumieć zanim przejdziemy dalej w naszych rozważaniach, jest istnienie łaski uświęcającej, a więc nadprzyrodzonego życia, do którego podniósł Bóg zarówno aniołów, jak i ludzi, albowiem grzech pociąga za sobą odrzucenie również i tego. Słowo przyrodzony w swoim najszerszym znaczeniu jest synonimem bytu stworzonego: anielskiego lub człowieczego. To, co nadprzyrodzone, ponieważ jest czymś, co jest ponad tym, co przyrodzone, jest również i tym, co jest ponad całym wszelkiego rodzaju stworzonym bytem, a nawet ponad wszelkim bytem, który może być stworzony, czyli jest Bytem niestworzonym. Jeden jedyny Bóg jest Bytem nadprzyrodzonym, ponieważ jest niestworzony, nieskończony i wieczny. Lecz Bożym planem stworzenia jest, żeby nie pozostawiać ani anioła, ani człowieka w stanie jedynie przyrodzonym. Skoro jednak Bóg jest jedynym nadprzyrodzonym bytem, co może oznaczać podniesienie przyrodzonego i stworzonego bytu do stanu nadprzyrodzonego? Oznacza, że Bóg w jakiś sposób wywyższa aniołów i ludzi, żeby mieli udział w Jego własnym Boskim życiu, czyli, jak mówi św. Piotr w swoim Drugim Liście, żeby stali się "uczestnikami Boskiej natury".

W jaki sposób może Bóg podnieść zwykłe stworzenie, by uczestniczyło w Jego niestworzonym życiu? Wesprzemy się tutaj pewną analogią. Wyobraźmy sobie pewną ilość kawałków wosku, każdy w innym kolorze: niebieskim, zielonym, czerwonym itd. Ktoś posiada pieczęć z herbem królewskim i za pomocą tej pieczęci odciska na każdym z tych kawałków wosku królewski herb. Jaki jest skutek? W jakimś sensie każdy z tych kawałków, bez względu na kolor, stał się królewski, nosi bowiem królewski herb i został podniesiony ponad swą zwykłą naturę wosku do sfery królewskości. Gdyby ktokolwiek z nas otrzymał list z herbem królewskim na pieczęci woskowej, ten kawałek wosku stałby się dla nas cenny, nie dlatego, że jest woskiem, lecz ze względu na królewską pieczęć na nim. Byłby wart każdej ilości kawałków wosku, na których herb królewski nie został odciśnięty.

Otóż te kawałki wosku przedstawiają stworzone byty; wszystkie mają tę wspólną cechę, że są woskiem. Kolor każdego kawałka oznacza określoną naturę każdego stworzonego bytu, istnieje bowiem niezliczona liczba aniołów, z których każdy stanowi odmienny gatunek, jest też człowiek ze swoją odrębną naturą ludzką. Jest tylko jedna pieczęć, od której pochodzą wszystkie stemple na wosku, ile by ich nie było, a pieczęć oznacza samego Boga. Podobnie jak pieczęć odciska swój własny królewski znak na kawałkach wosku, tak Bóg odciska swój własny Boży znak na aniołach oraz duszach ludzkich, wynosząc je w ten sposób do sfery Bożej, podobnie jak pieczęć wynosi kawałki wosku do sfery królewskiej. Tym samym wszystkie byty stworzone obdarzone rozumem i wolną wolą, czyli aniołowie i ludzie, zostają wywyższeni, by uczestniczyć w życiu samego Boga, które jest nadprzyrodzone, bo nieskończenie przewyższa wszystko co przyrodzone i stworzone. Podobnie jak kawałki wosku stają się królewskie, tak aniołowie i ludzie nabierają cech Boskich, oczywiście nie w większym stopniu w sensie substancjalnej tożsamości z Bogiem, niż wosk staje się tożsamy substancjalnie z samym królem, lecz przez związek - tak bliski, że życie Boże przenika ich całą istotę na wskroś, pozwalając im dosłownie prowadzić nadprzyrodzone życie samego Boga, rozumieć i postrzegać Jego nadprzyrodzonym widzeniem oraz kochać Jego własną nieskończoną, płomienną, nadprzyrodzoną miłością.

Analogia z woskiem i pieczęcią nie dorównuje ogromnej tajemnicy, której stara się ona nadać przystępną formę językową, taką, jaką jesteśmy w stanie zrozumieć. Żadna zresztą analogia nie potrafi wyrazić lepiej czegoś, co jest w pełni zrozumiałe jedynie dla Boga. Gdy jedna analogia nie w pełni ukazuję prawdę, wtedy użycie kilku kolejnych rzuca więcej światła, więc może łatwiej zrozumiemy, w jaki sposób stworzenie, anielskie czy ludzkie, przekształca się dzięki przenikaniu życia Bożego przez całe jego jestestwo, jeśli porównamy kawałek zimnego żelaza, który możemy obracać i dotykać, z kawałkiem żelaza syczącym i bulgoczącym w białym żarze pieca. Albo przewód lub kabel na chwilę przed, i w chwilę po podłączeniu go do źródła prądu, początkowo pozbawiony energii, a potem naładowany tak wielką mocą, że może napędzać pociągi, oświetlać miasta i zmieniać na różne sposoby rzeczywistość zależnie od potrzeb człowieka. A czy przewód ten wygląda inaczej, gdy płynie przez niego prąd? Otóż nie, patrząc na niego nie dostrzegamy różnicy, a przecież tak bardzo jest w istocie odmienny!

Nie jesteśmy też w stanie dostrzec różnicy pomiędzy osobą będącą w stanie łaski uświęcającej, a inną, która jest jej pozbawiona. Nie jesteśmy w stanie, dopóki pozostajemy na ziemi, w niebie bowiem, gdy łaska ta zaowocuje chwałą, a aniołowie i dusze ludzi staną się dostrzegalne dla oczu naszych intelektów, tak jak rzeczy materialne są obecnie dostrzegalne dla naszych materialnych oczu, będziemy widzieć tę różnicę. Wówczas po raz pierwszy zrozumiemy, na czym polega wyniesienie nas przez Boga do uczestnictwa w Jego własnym, nadprzyrodzonym życiu.

Zatem łaska uświęcająca, która oznacza uczestniczenie każdego ze stworzeń w życiu Boga, nie jest tym samym, co Bóg, podobnie jak znak pieczęci na wosku nie jest tym samym, co pieczęć. To daje pewne pojęcie, czym jest łaska uświęcająca. Rzecz jasna, pozostaje ona w znacznej mierze tajemnicą - bo jakże mogłoby być inaczej, skoro maleńki umysł człowieka ma do czynienia z nieskończoną istotą Boga! - a jednak dzięki światłu objawienia znana jest nam i tak duża część tej prawdy. Należało to w tym miejscu wyjaśnić, by zrozumieć to, o czym będzie mowa w dalszej części książki.

Celem naszego wyniesienia do stanu nadprzyrodzonego jest wieczne oglądanie Boga twarzą w twarz. To właśnie stanowi główną przyczynę szczęścia z przebywania w niebie. Gdyby człowiek znajdował się w stanie czysto przyrodzonym, oglądanie przez niego Boga nie byłoby możliwe; ludzie mogliby najwyżej liczyć na czysto naturalne szczęście w przyszłym życiu, które polegałoby najwyżej na jakimś pośrednim poznaniu Boga za pośrednictwem istot stworzonych; nigdy nie bylibyśmy w stanie oglądać Go twarzą w twarz. A to z prostego powodu: pomiędzy zdolnością a jej obiektem musi istnieć proporcja. Na przykład, żadne zwierzę nie potrafi przeczytać książki, ponieważ jego zdolności ograniczone są do czysto zmysłowych i nie potrafi rozumnie myśleć. Bóg, będący obiektem kontemplacji duszy w niebie, jest nieskończony, a pomiędzy skończoną zdolnością duszy i tym nieskończonym obiektem istnieje nieskończony brak proporcji. Lecz podniesieni do stanu nadprzyrodzoności ludzie i aniołowie mają udział w życiu samego Boga, zatem w niebie widzą Go dzięki temu, że uczestniczą w oglądaniu przez Boga siebie samego, uczestniczą w widzeniu, które polega na tym, że duszę ludzką nieustannie przenika nieskrywana Istota Boga. To właśnie ów udział w niestworzonym istnieniu samego Boga porywa i upaja duszę rozkoszą wykraczającą poza wszelką naszą obecną zdolność pojmowania.





Człowiek jest zarazem indywidualnością i częścią organicznej jedności



Uczyniwszy tę dygresję, możemy powrócić do przypowieści o synu marnotrawnym. Można go potraktować jako przedstawiciela całej ludzkości będącej rodzajem jedności, pojedynczy organizm, którego źródłem i początkiem jest Adam. Bóg uczynił nas istotami ludzkimi nie tylko jako indywidualności, lecz także jako części jednej organicznej całości - ludzkości. Jesteśmy w nie mniejszym stopniu członkami tej organicznej jedności - pojedynczego gatunku będącego organiczną jednością, jako że mającego wspólne pochodzenie - niż odrębnymi indywidualnościami. W dzisiejszych czasach uwaga wielu ludzi skoncentrowana jest na tym subiektywnym i indywidualistycznym aspekcie. Traktuje się człowieka jedynie jako wydzieloną jednostkę i nic ponadto. Wprawdzie raczej powszechna jest świadomość, że człowiek jest istotą społeczną i większość jego życiowych spraw zależy od współpracy z innymi, lecz traktuje się ludzkość, jak gdyby nie była niczym więcej, niż zbiorowiskiem jednostek. Oznacza to zrozumienie tylko jednej strony ludzkiej natury, zupełnie pomijając drugą, co prowadzi do budowania nieprawdziwej wizji człowieka.

W rzeczywistości bowiem społeczna natura człowieka jest przejawem oraz rezultatem czegoś znacznie bardziej radykalnego. Człowiek posiada dwojaką naturę: jest rzeczywiście indywidualnością, lecz w nie mniejszym stopniu jest częścią wspólnoty wyższego rzędu. W schemacie stworzenia również cała ludzkość jest w istocie czymś pojedynczym, jednością tak obiektywnie rzeczywistą, jak rzeczywisty jest każdy indywidualny człowiek. Jest to coś więcej niż jedność społeczna; jest to jedność organiczna, którą przez analogię można porównać do organicznej jedności ludzkiego ciała, które składa się przecież z odrębnych części i organów, a każda część z kolei, zbudowana jest z tysięcy mikroskopijnych komórek, a każda z tych części oraz każda z komórek ma udział w dobru ciała jako całości, na dobre i na złe.

Oko ludzkie, na przykład, posiada pewien zakres własnej indywidualnej swobody, jest jednak stworzone, by istnieć i funkcjonować jedynie jako organ lub organiczna część ludzkiego ciała jako takiego. Jest to do tego stopnia prawdą, że oko, chociaż w pewnym sensie, jako takie, to coś odrębnego, jednak nie jest w stanie istnieć jako osobna część poza ciałem, wówczas bowiem w ogóle przestałoby być okiem i stałoby się zlepkiem gnijącej materii, niezdolnej do funkcjonowania i pozbawionej życia. To samo dotyczy każdej istoty ludzkiej, której uczestnictwo w organicznej jedności gatunku ludzkiego jest równie rzeczywiste i ważne dla jej samego człowieczeństwa, co udział oka w ludzkim ciele.

Bóg stworzył zatem człowieka w jego dwojakiej funkcji, zarówno jako odrębną jednostkę, jak i cząstkę tej większej, organicznej całości. Należy jasno uzmysłowić sobie obie te strony ludzkiej natury, by zrozumieć naturę człowieka takiego, jakim jest. A skoro Bóg stworzył człowieka by pełnił obie te funkcje, ma On prawo traktować go jako takiego. Podstawową przyczyną tego, że ludzkość jest jedną organiczną całością, jest to, że ludzka natura jest jedna. Nie ważne, ile pojedynczych osób tworzy ludzkość, bo wszystkie dzielą jedną szczególną ludzką naturę, i pomnażanie jednostek posiadających tę naturę nie pomnaża samej natury.

Inaczej rzecz się ma z aniołami; każdy anioł jest całkowicie odrębną w sobie naturą, tak dalece odmienną od innej natury anielskiej, jak natura anielska odmienna jest od naszej ludzkiej natury. Nie ma i nie może być dwóch odrębnych aniołów dzielących tę samą konkretną naturę. Każda bowiem natura anielska jest unikalna, ludzka zaś, bez względu na liczbę jednostek ją posiadających, jest w istocie równie prawdziwie jedną naturą, jak jedną i odrębną jest natura każdego anioła osobno.

Pomiędzy człowiekiem z najniższego szczebla rozumnego stworzenia, a najwyżej stojącym aniele, istnieje rozległy wstępujący szereg natur, z których każda odzwierciedla we właściwy dla swego poziomu i niedoskonały sposób, nieskończoną istotę i istnienie Boga, niczym wznoszące się dźwięki klawiszy pianina lub barwy tęczy. Każda z tych natur jest odrębnym gatunkiem, tzn. podobieństwem lub obrazem Boskiej istoty, odbijającym Boskie istnienie w sposób mniej doskonały, niż gatunki stojące wyżej, a z kolei pełniej niż gatunki stojące niżej. Ludzki zaś gatunek jest równie prawdziwie jeden, co którykolwiek z gatunków anielskich. Ponieważ natura ludzka plasuje się na wielkiej "tęczy" czy "klawiaturze" stworzenia jako pojedynczy gatunek, ze swoim konkretnym "kolorem" czy "tonem", stąd ludzkość musi być organicznie pojedynczą jednością.

Wyjaśnienie przyczyny, dla której wielu ludzi może dzielić tę samą naturę, gdy tymczasem żadnych dwóch aniołów nie, kazałaby nam zbyt głęboko wniknąć w sferę filozofii. Ograniczmy się więc do stwierdzenia, że to materia umożliwia, iż wiele odrębnych istnień dzieli jedną konkretną naturę, a materia jest istotnym elementem ludzkiej natury, podczas gdy anioł jest czystym duchem, całkowicie wolnym od najmniejszego śladu materii. Zawdzięczamy tę wiedzę wielkiemu umysłowi św. Tomasza z Akwinu i jest ona teraz uznanym dziedzictwem teologii katolickiej.

Ponieważ natura ludzka jest dokładnie jedna, a ludzkość stanowi jeden gatunek, natura ta ma jeden początek. Adam był tym źródłem czy przyczyną, z którego powstała cała ludzkość.

Możemy porównać go do pierwszej komórki ludzkiego ciała podczas jego poczęcia. Z tej pierwotnej komórki powstaje całe ciało ludzkie, lecz dopóki ta pierwsza komórka nie zacznie się rozwijać, przyszłe ludzkie ciało jako całość, utworzone już z milionów komórek, zróżnicowanych zależnie od organów jakie tworzą, pozostaje potencjalnie w tej pierwszej komórce. Znaczy to, że pierwotna komórka ma w sobie moc zdolną wytworzyć całe ciało, które z niej się wykształca. Gdyby ta komórka miała obumrzeć zanim da początek dalszemu rozwojowi, obumarłoby w niej całe mające z niej powstać ciało. Potraktujmy to jako analogię, a wówczas zrozumiemy, w jaki sposób Adam stał się źródłem pojedynczego organicznie ciała gatunku ludzkiego, który zanim z niego powstał, był jeszcze potencjalnie w nim.

Bóg stwarzając Adama również podniósł go do stanu łaski nadprzyrodzonej. Lecz czyniąc to, wywyższył go nie tylko jako jednostkę, lecz jako przyczynę, jako pierwotną "komórkę" całej ludzkości. Podniósł zatem w nim cały przyszły rodzaj ludzki do stanu nadprzyrodzoności. Podnosząc tę komórkę do stanu nadprzyrodzoności, dał jej zdolność wytworzenia ciała, które też staje się nadprzyrodzone. Znaczyło to, że gdyby Adam nie utracił stanu łaski, każdy poszczególny człowiek, który pochodziłby od niego, zostałby poczęty w stanie łaski nadprzyrodzonej od pierwszej chwili swego istnienia - niepokalane poczęcie w każdym przypadku - a to dlatego, że cały rodzaj ludzki jako taki byłby wywyższony do nadprzyrodzoności.

Jaki zatem był skutek utraty przez Adama stanu nadprzyrodzoności przez grzech? Adam od początku do końca pełni rolę źródła czy początku rodzaju ludzkiego. Dlatego gdy utracił stan nadprzyrodzoności, utracił go nie jako indywidualny człowiek, lecz jako pierwotna "komórka" całego rodzaju ludzkiego, która do tego momentu istniała w nim nadal potencjalnie. W Adamie, gdy nastąpił upadek, istniał nadal cały rodzaj ludzki, dlatego też cały rodzaj ludzki jako taki doznał upadku ze stanu nadprzyrodzoności. Adam bowiem zgrzeszył jako źródło ludzkości, jako jego początek. Zatem jego grzech i upadek ze stanu łaski był grzechem i upadkiem jednego organicznie rodzaju ludzkiego jako takiego. Bóg stworzył człowieka jako integralną część tej organicznej jedności, dlatego traktował go jako takiego właśnie, nie tylko gdy wywyższył Adama do nadprzyrodzoności, lecz również, gdy Adam ją utracił przez upadek.









Powrót  •  Nasza oferta  •   Nowości  •   Najpopularniejsze  •   Szukaj

O nas   •   Kontakt   •   Regulamin zakupów   •   Karta stałego Klienta   •   Do pobrania