Dominik Sokołowski
Kwiat paproci. Kroniki arkadyjskie
Kategoria fantastykaISBN 978-83-7510-884-2
waga 0.400 kg
nr kat. Rhema 45842
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Notka
"Kwiat Paproci" to debiut powieściowy Dominika Sokołowskiego, historyka, pasjonata gier RPG i miłośnika średniowiecza.
Otrzymujemy książkę składającą się z trzech niezależnych wątków, które momentami się do siebie zbliżają, ale praktycznie ani razu nie przecinają, poza jednym drobnym wyjątkiem. Mamy więc Isaakosa, prawowitego dziedzica tronu cesarstwa, który z garstką towarzyszy próbuje odzyskać tron zagarnięty przez uzurpatora. Mamy Michelle, piękną agentkę inkwizycji, która tropi niebezpieczną sektę. I wreszcie mamy Iliasa, rycerza, który szuka pomsty na morskich rabusiach, którzy pod jego nieobecność spalili jego włości i zabili jego brzemienną żonę.
Z notki na obwolucie książki dowiadujemy się, że quasi-średniowieczny świat, który jest tłem przygód bohaterów w "Kwiecie Paproci", został wykreowany na potrzeby systemu RPG. Te światy to bardzo specyficzne kreacje, które nie zawsze dobrze przekładają się na tło dla powieści, o czym wiedzą świetnie fani pozycji spod znaku Forgotten Realms czy Warhammera. Światy RPG-owe wymagają dużego zróżnicowania, by gracze się nie znudzili, ale jednocześnie powinny być na tyle znajome i poddające się konwencji, by gracze się nie pogubili. W końcu w grze chodzi o to, by gracz współuczestniczył w tworzeniu opowieści, a nie o to, by Mistrz Gry snuł półgodzinne wywody na temat zawiłości wykreowanego przez siebie świata. Wszystko to mamy w u Sokołowskiego. Jego świat wypisz-wymaluj przypomina XI-wieczną Europę z Cesarstwem Bizantyjskim, Cesarstwem Rzymskim Narodu Niemieckiego, a nawet Polską czasów Mieszka II (który zalicza nawet epizodyczną rolę w końcówce pod imieniem Dagome). Nie brak też państwa krzyżowców w Ziemi Świętej, rządzonego przez templariuszy. Oczywiście wszystko dla niepoznaki ma inne nazwy, a "Europa" z powieści przypomina kontynent po globanym ociepleniu, kilku tsunami, trzęsieniach ziemi i wypiętrzaniu gór. Na przykład Brytania łączy się z Irlandią, nie ma Włoch i Półwyspu Iberyjskiego, zamiast Skandynawii mam wyspę Wikingów, a południe Francji stanowi lądowy pomost do Maroka.
Ten świat pozwala Sokołowskiemu na sporą swobodę. Nie musi zanudzać czytelnika opisami krain, ludzi, klimatu i kultury, bo wszystko to znamy z naszej historii. Dzięki takiemu manewrowi autor może skupić się na rozwoju postaci i ciekawej, oryginalnej fabule. I wszystko by się broniło, gdyby fabuła rzeczywiście była ciekawa i oryginalna. Niestety bohaterowie i ich przygody są stereotypowi do bólu. Rycerz szukający zemsty z wiernym giermkiem u boku. Piękna sierota, wychowana na tajną agentkę. Naiwny młody władca, u boku którego stoi niewzruszony stary sługa-centurion. Gdyby to jeszcze była parodia. Ale poważna konwencja, którą przyjął Sokołowski, sprawia, że całość nabiera niezamierzonego groteskowego charakteru. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie ma nic złego w inspiracji i twórczym przerabianiu znanych toposów literackich, w czym mistrzem jest Andrzej Sapkowski. Ale muszą one być przerobione, a nie po prostu wrzucone do jednego gara i nawet dobrze nie wymieszane. Mamy tu wydarzenia żywcem z podręczników do historii, rosyjskie mity o cudem ocalonym następcy tronu, "Boską Komedię" Dantego, mity skandynawskie, czarną legendę Templariuszy, a nawet baśń o Królowej Śniegu. I to wszystko żywcem przeszczepione i pozszywane w twór przypominający trochę stwora doktora Frankensteina.
Jednak nie mogę całkowicie odsądzić powieści od czci i wiary. Tak jak stwór Frankensteina, powieść Sokołowskiego ma w sobie coś fascynującego. Coś co sprawia, że nie tracę nadziei. Może to końcówka, która po 350 stronach znajomych jak własna kieszeń motywów wnosi wreszcie powiew świeżości. Może to sprawność warsztatowa autora, która powoduje że nawet tak znajomy i mało oryginalny zlepek czyta się lekko, łatwo i nawet dość przyjemnie. Cokolwiek by to było, "Kwiat Paproci" otwiera trylogię i dopóki nie przeczytam przynajmniej jeszcze jednego tomu, nie ośmielę się wydać wyroku skazującego.
Krzysztof Krzemień