Daniel Ange
Łzy bolesne, łzy chwalebne
Kategoria psychologiaWydawnictwo Księży Marianów
ISBN 978-83-7502-377-0
waga 0.275 kg
nr kat. Rhema 39116
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Notka
Jak bardzo pragnę, żeby ta książka trafiła do rąk osób cierpiących, by pocieszyć, ulżyć i rozświetlić ciemności chociażby jednej zbolałej duszy. /o. Daniel-Ange/
Kto z nas nie spotkał się w życiu z nieuchronnym cierpieniem" Każdy stara się go unikać, lecz mimo to krzyże wciąż wyrastają na naszych ścieżkach. U jednych wywołują bunt, u innych są kluczem otwierającym serca na radość i pokój z innego świata - radość i pokój otrzymane w darze.
Zbyt wiele cierpienia się marnuje, pozostaje bezpłodnym tylko dlatego, że mieszamy je z goryczą, urazą, rozpaczliwym zniechęceniem i buntem. Dlatego tak pilne jest rzucenie Bożego światła w te mroki ludzkich reakcji, gdyż tylko ono ma moc przemienić je od wewnątrz.
Pragnieniem autora jest, by książka ta trafiła do szpitali, hospicjów i więzień, by niósł pocieszenie uchodźcom, osobom wyrzuconym na margines, chorym, niepełnosprawnym, starszym i by umacniał miłość i współczucie w sercach wszystkich, którzy opiekują się cierpiącymi. Ojciec Daniel Ange napisał te strony nie tyle po to, by ocierać łzy, ile by pomóc przemieniać je w cenne przed Bogiem perły.
Książka Łzy bolesne, łzy chwalebne jest pełną nadziei medytacją kapłana na temat cierpienia, lecz przede wszystkim jest zapisem żywych świadectw ludzi, którym nie złamało ono ducha. Z tych stronic przemówią do nas między innymi bł. ks. Jerzy Popiełuszko, św. Siostra Faustyna, Jacques Fesch, Aleksander Sołżenicyn, Etty Hillessum, Ludwik van Beethoven, bł. Jan Paweł II, Jacques Lebreton, męczennicy z Tibhirine, Anne de Guigné, św. Teresa od Dzieciątka Jezus i wielu, wielu innych - ludzie, którzy mieli na ten temat więcej do powiedzenia życiem niż słowami. (Rh)
Spis treści
Wstęp - Przemienić łzy dziecka w uśmiech
1. Wołanie zbuntowanego Boga. Dlaczego" - pytanie niemilknące przez wszystkie pokolenia
2. Gdy cierpienie przemienia się w ufność i nadaje moc modlitwie
3. Gdy cierpienie otwiera na Bożą obecność i daje duszy wzrost
4. Gdy cierpienie zostaje rozświetlone dziękczynieniem i prowadzi do nowych narodzin
5. Zbawczy trud rodzenia w boleściach
6. Rana Serca Jezusa - niewyczerpane źródło łagodności
7. Błogosławione łzy, które ociera z naszych oczu sam Pocieszyciel
8. Krzyż chwalebny - drzewo całe w kwiatach
9. Ból i szczęście - w tyglu gorliwości
10. Śpiew dochodzący z więziennych cel - uśmiech gułagów
Zakończenie
Fragment tekstu
Być zdanym na siebie czy zdać się na Ojca"
Ojcze, w Twoje ręce.
Łk 23, 46
jezus szybko "wziął się w garść". I oto wyrzekł następne słowo, siódme i ostatnie, doskonałe, które sprostowało i rozjaśniło wszystkie poprzednie, nie redukując ich sensu: "Ojcze!". Nareszcie! Uff! "Boże mój" zamienia się w "mój Ojcze". To prawdziwa rewolucja! Co takiego następnie powiedział swojemu Ojcu" "W Twoje ręce oddaję mego ducha"[1]. Po mrocznym zaćmieniu umysłu Jezus odnalazł więc swojego Abba, o którego prosił w Getsemani. Ojciec otworzył przed Nim ramiona: "Przyjdź do mnie, ty, który cierpisz i uginasz się pod ciężarem. Dam ci odpocząć". I odpowiedział Mu: "Twoim delikatnym i mocnym rękom powierzam moje ciało i duszę, moje serce i umysł. Składam w nich moje życie, moje ciało i moją krew, i w nich spoczywam. W nich kończę moje tymczasowe ziemskie życie, by z nich otrzymać moje niebieskie życie w Chwale".
Czuł się porzucony przez wszystkich, nawet przez swoich aniołów, a nawet gorzej: przez własnego Ojca, sądził, że jest zdany wyłącznie na siebie. A chwilę potem jednak On sam zdał się na Ojca. Doświadczył więc istotnej przemiany - przeszedł od poczucia porzucenia do aktu zdania się na kogoś. Wciąż bardzo cierpiał w swoim ciele i umyśle, a każdy ruch jeszcze bardziej, wręcz nieznośnie, pogarszał jego stan. Jednak po chwili znowu stał się jak spokojne i ufne dziecko.
Jezus czekał trzy lata, by powierzyć swoim przyjaciołom tę tajemnicę. Czekał, aż sam zostanie zanurzony w najgłębszej otchłani bólu, jakiego nigdy nie doświadczyła żadna ludzka istota. Dlaczego" Chciał ukazać mi czy raczej udowodnić, że nawet na najgorszych etapach mojej drogi, nawet w agonii i śmierci, zawsze mogę rzucić się w ramiona, przytulić się do piersi Boga, który jest Nim tylko jako pełen czułości Tata. Nawet - a może właśnie wtedy" - gdy wszelkie pozory krzyczą o czymś przeciwnym.
Właśnie w ten sposób Jezus pozwala również mi przejść od największej, "piekielnej", rozpaczy do największej synowskiej czułości. Rzecz jasna, pod warunkiem że ja przyjmę Go w najgorszych chwilach mojego cierpienia. Uczucie opuszczenia i odrzucenia w ramionach taty może przemienić się w bezpieczną pewność. Krótko mówiąc, Jezus pozwala mi przejść od cierpienia pełnego rozpaczy do cierpienia przepełnionego ufnością. Od bycia zdanym na samego siebie do zdania się na Ojca. Od znieważonego Boga do ukochanego Taty. Tylko dostrzeżenie - a najpierw objawienie - Boga jako pełnego czułości Ojca pozwala na takie zdanie się na Niego.
Odwagi, Vanesso, skacz w pustkę!
tę prawdę doskonale ilustruje pewne niezwykłe wydarzenie. Jego świadkiem był w Montrealu mój przyjaciel, brat Christian Beaulieu. Rodzice pięcioletniej Vanessy pojechali do hipermarketu, zostawiając małą w mieszkaniu. Po powrocie doznali szoku. Budynek stał w płomieniach, strażacy byli już na miejscu i walczyli z ogniem. Drewniane schody trawił ogień. Ujrzeli córeczkę na trzecim piętrze, zrozpaczoną. Tata zawołał: "Vanesso, skacz przez okno!". Ale między nimi unosiła się gęsta zasłona czarnego dymu. "Gdzie jesteś, tato" A jak cię tam nie ma" Nie mogę!". "Jestem, nie bój się! Wpadniesz prosto w moje ramiona!". Zbierając całą swoją odwagę, niczego nie widząc, dziewczynka rzuciła się w pustkę. Czy rzeczywiście w pustkę" Skoczyła na dobry materac trzymany przez czterech strażaków. A stamtąd wpadła wprost w ramiona swojego taty.
Zdać się, zaufać - właśnie o to chodzi! Pustka nie istnieje dla tego, kto wierzy. Nasz Abba zawsze jest przy nas, nawet jeśli znika z pola widzenia, zakryty przez mgłę ciemności. Spadamy na materac z ramion Maryi, byśmy w końcu odpoczęli w ramionach tego Boga, który stał się naszym Ojcem. A tam spotykamy naszego Jezusa... dla Niej, dla Niego, dla mnie!
Tak więc powierzenie się komuś to bliźniaczy brat zaufania. Pewność tylko co do tego jednego: jakaż to ulga w bólu! Cierpienie przyzywa ufność, a ufność łagodzi cierpienie. Nie usuwa go, lecz jest do niego dodana jako premia. Jak modlitwa zawierzenia brata Karola, odmawiana każdego wieczoru przez mnóstwo ludzi na całej planecie. "Uczyń ze mną, co ci się podoba. Dziękuję Ci za wszystko, co ze mną uczynisz, jestem na wszystko gotowy, wszystko przyjmuję. Bo Ty jesteś moim Ojcem".
[1] Przeczytaj znakomity komentarz do tych dwóch słów mojego mistrza kardynała Charlesa Journeta w jego - jak mi się sam zwierzył - ulubionej książce: Godfried Danneels, Siedem słów Chrystusa na krzyżu, tłum. J. Fecko, Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, Wrocław 2007.