Andrea Tornielli
Santo Subito. Tajemnice świętości Jana Pawła II (oprawa twarda)
Kategoria Jan Paweł IIDom Wydawniczy Rafael
ISBN 978-83-7569-162-7
oprawa twarda
waga 0.352 kg
nr kat. Rhema 28973
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Notka
Druga po bestsellerowych Tajemnicach Jana Pawła II książka odkrywająca nieznane dotąd epizody z biografii, a także sekrety mistycznych wydarzeń w życiu polskiego papieża. Nadprzyrodzone znaki towarzyszące temu pontyfikatowi, dar "modlitwy wlanej", niewytłumaczalne przypadki uzdrowień za przyczyną Jana Pawła II (zwłaszcza te dokonane jeszcze za Jego życia robią ogromne wrażenie), historia francuskiej zakonnnicy uzdrowionej z choroby Parkinsona, której przypadek ma zdecydować o wyniesieniu na ołtarze Ojca Świętego, mistyczne relacje z Maryją, szczególne i bliskie kontakty z mistykami jak o. Pio czy s. Łucja składają się na jedną z najbardziej fascynujących, wzruszających ale i zaskakujących biografii Karola Wojtyły.
Fragment tekstu
Uzdrowienie dziecka
Jest to jeden z tzw. "cudów", jakie dokonały się dzięki wstawiennictwu Jana Pawła II jeszcze za jego życia. Należy on do wielkiej grupy doniesień napływających od osób, które spotkały papieża w ciągu jego długiego, niemal dwudziestosiedmioletniego, pontyfikatu.
Także w tym przypadku autor dowiedział się o fakcie przed śmiercią Jana Pawła II. I osobiście zna matkę dziecka, Margheritę Enrico, koleżankę po fachu, dziennikarkę z północnych Włoch. Jest to historia dobrze znana papieskiemu entourage: chodzi o uzdrowienie chłopca cierpiącego na ciężką formę upośledzenia odporności.
Margherita Enrico i jej mąż pracują i mają dwójkę dzieci. Młodszy syn, Francesco, pół roku po urodzeniu w 1993 roku, zaczął mieć poważne problemy zdrowotne. Oto wyjątkowe opowiadanie matki, którego wysłuchaliśmy w dniach pogrzebu papieża Wojtyły, kiedy kobieta przyjechała do Rzymu, aby złożyć ostatni hołd papieżowi, a także, aby wykonać u syna kolejną serię badań klinicznych, które potwierdziły doskonały stan zdrowia jej syna, Francesco.
Jakie objawy występowały u dziecka?
"Francesco mało jadł, chudł. Na początku, w pierwszych miesiącach życia, za bardzo się tym nie przejmowaliśmy. Potem nagle bardzo ciężko zachorował, miał trudności z oddychaniem. Na sygnale zawieźliśmy go do szpitala: miał infekcję nerek, jelit i zapalenie oskrzeli. Był w bardzo ciężkim stanie i lekarze nie byli pewni, czy uda im się go uratować. Wiele miesięcy leżał w szpitalu".
Jaką diagnozę postawili lekarze?
"Rodzaj upośledzenia odporności. Jego organizm nie miał potrzebnych barier immunologicznych. Nie produkował immunoglobuliny. To czyniło go bezbronnym wobec wszelkiego typu infekcji".
Co wydarzyło się w następnych latach?
"Mój syn wyzdrowiał, lekarze uratowali mu życie, ale pozostał dzieckiem innym od rówieśników. Był bardzo delikatny, ciągle chorował, był słabiutki, nie mógł uprawiać żadnego sportu, ciągle go coś bolało. Poza tym z powodu ciągłych infekcji uszu przez długi czas niedosłyszał i to spowodowało problemy z dysleksją i prawidłową wymową".
Czy lekarze dawali wam jakąś nadzieję? Jak mogliście go leczyć?
"Specjaliści, których opinii zasięgaliśmy nie widzieli rozwiązania problemu Francesca. Ja natomiast, widząc go w takim stanie, zrezygnowałam z pracy, aby cały czas się nim zajmować".
Jak doszło do spotkania z papieżem? Dlaczego zwróciliście się do niego?
"Pragnęliśmy się z nim spotkać jako wierzący. Dzięki pewnemu biskupowi, który bardzo dobrze znał Jana Pawła II, dostąpiliśmy tego przywileju. W czerwcu 2002 roku zaproszono nas do apartamentu w Pałacu Apostolskim, na prywatną mszę świętą. Było to bardzo wcześnie rano. Weszliśmy do kaplicy, a papież klęczał i w milczeniu adorował Najświętszy Sakrament. Oprócz Francesca był ze mną także mąż i nasza starsza córka. Uczestniczyliśmy we mszy świętej odprawianej przez Ojca Świętego, a potem wprowadzono nas do jego gabinetu na krótką rozmowę w cztery oczy...".
Papież Wojtyła wówczas jeszcze chodził czy jeździł już na wózku?
"Jeszcze chodził, ale poruszał się o lasce".
Czy przy tym spotkaniu mówiliście mu o chorobie waszego syna?
"Nie, zostaliśmy tylko przedstawieni. Francesco nawet mu nie powiedział, że chce wyzdrowieć. Ale była to bardzo piękna chwila, ponieważ on i papież patrzyli sobie długo w oczy i wtedy mój syn miał wrażenie, że zna Ojca Świętego od zawsze. Tak, jakby spotkał starego przyjaciela: poczuł się akceptowany, kochany".
Co się potem wydarzyło?
"Jan Paweł II pobłogosławił mojego syna i pogłaskał go po twarzy. Wtedy Francesco, jak nam później powie, miał wrażenie, że z ręki papieża wychodziło jakby ciepło. Tak właśnie opisywał nam potem to, co stało się wówczas, kiedy stał przed Ojcem Świętym".
Co powiedział wasz syn, kiedy wyszliście ze spotkania w Watykanie?
"Powiedział od razu: "Mamo, tato, dobrze się czuję! Już nie jestem zmęczony!". Był wesoły i zadowolony. Opowiedział nam o swoich odczuciach, o cieple, które poczuł, kiedy Ojciec Święty go błogosławił. Proszę pomyśleć, że my się z niego podśmiewaliśmy, mówiliśmy mu, żeby się łudził, żeby nie dał się oszukać chwilowym wrażeniom. Ale nas także uderzyło to, że wydawał się zupełnie odmieniony. Przekonaliśmy się o tym, jak tylko wróciliśmy do domu. Zmęczenie i słabość, która go nieustannie dręczyła, zniknęły. Zaczął trenować. Nauczycielka od razu się zorientowała, że coś się stało, bo go nie poznawała. Rozkwitł, stał się kimś innym".
Zrobiliście badania lekarskie, aby sprawdzić, co się stało?
"Tak, od razu. Lekarze nam powiedzieli: "Nic mu już nie dolega. Wyzdrowiał". Od tamtej chwili aż do dzisiaj wszystkie badania potwierdzają wyzdrowienie".
Jak zareagował Francesco na tę wiadomość?
"Od razu postanowił napisać do Ojca Świętego. Osobiście. Posłał mu list takiej treści: "Ojcze Święty, dziękuję ci po pierwsze za to, że mogłem poznać świętego. Widziałem, jak modlisz się do Jezusa. Widziałem też, jak na twoich barkach, kiedy pochyliłeś się na modlitwie, leżały wszystkie problemy świata. Dziękuję, że mnie uzdrowiłeś. Od teraz odmawiam codziennie za ciebie różaniec i proszę, żeby Maryja cię uzdrowiła"".
A papież mu odpowiedział?
"Tak, własnoręcznie, osobiście. To było cudowne, wzruszające, dostaliśmy od niego list zaadresowany do naszego syna. Nigdy sobie nie przypisywał tego, co się stało, nie mówił o cudzie, ale napisał: "Dziękujmy Panu, Pan jest dobry!"".
Czy ta korespondencja miała jakiś ciąg dalszy? Spotkaliście się jeszcze z papieżem?
"Na to pytanie wolę nie odpowiadać. Opowiedziałam o uzdrowieniu. Niech reszta pozostanie wewnętrzną sprawą naszej rodziny".
Tak kończy się wywiad. Ale chociaż jego bohaterka nie chce o tym opowiadać, z jej wzroku można wyczytać, że po tym pierwszym spotkaniu były kolejne. A jej syn Fracesco miał okazję przytulić się do starego Papieża, przez którego otrzymał ten dar Boży.