Mieczysław Guzewicz
Miłość małżeńska może być piękna. Recepta na szczęście w małżeństwie
Kategoria rodzina, rodziceWydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa POMOC
ISBN 978-83-7256-926-4
240 stron
format 135x195x11 mm
oprawa miękka
wydane Częstochowa 2016
w sprzedaży od 16.04.2009
waga 0.144 kg
nr kat. Rhema 26775
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Dodaj do koszykaPokaż koszyk
Notka
Miłość małżeńska naprawdę może być piękna! Czasami trudno w to uwierzyć. Jednak każde małżeństwo może być piękne i możemy z niego czerpać nieograniczoną ilość siły, energii, mocy. To opracowanie zostało przygotowane nie tylko z myślą o małżonkach. Może być pomocne wszystkim, którym tematyka sakramentalnego związku mężczyzny i kobiety jest bliska: duszpasterzom, doradcom życia rodzinnego, nauczycielom i katechetom. Ta książka powinna także zainteresować młodzież i narzeczonych.Mieczysław Guzewicz, od 28 lat żyjący w sakramentalnym związku małżeńskim, ojciec trojga dzieci. Doktor teologii biblijnej, członek Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski, członek Diecezjalnej Rady Duszpasterskiej Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej oraz Diecezjalnej Komisji ds. Rodziny. Pracuje jako katecheta w I LO we Wschowie, prowadzi wykłady na Studium nad Małżeństwem i Rodziną w Gorzowie i Zielonej Górze z zakresu małżeństwo i rodzina w Piśmie Świętym. Jest autorem licznych publikacji i opracowań dotyczących zagadnień małżeństwa i rodziny, wychowania religijnego dzieci oraz problematyki cierpienia w Biblii. Prowadzi liczne konferencje i prelekcje dla narzeczonych, małżonków i rodziców, duszpasterzy.
(Rh)
Fragment tekstu
1. Jan Paweł II - największy autorytet
Na jednej z kolorowych karteczek, których sporo można znaleźć w księgarniach z wydawnictwami religijnymi, przeczytałem: "Szczęście w małżeństwie to nie dar, to sukces". Bardzo odpowiada ta prawda mojemu spojrzeniu na małżeństwo. Słowo "sukces" związane jest nierozerwalnie z wysiłkiem, z walką, z realizacją zaplanowanych zadań.
Po wielu latach zajmowania się tą dziedziną nie mam wątpliwości, że życie we dwoje w małżeństwie jest jedną z najpiękniejszych płaszczyzn zmagania się, wręcz spalania, jest wyzwaniem, zadaniem, jest polem bitwy.
Jan Paweł II kilka tygodni przed śmiercią powiedział takie słowa:
"Niestety ataki na małżeństwo i rodzinę stają się z każdym dniem coraz silniejsze i coraz bardziej radykalne zarówno na płaszczyźnie ideologicznej, jak i w sferze prawodawstwa" .
Ten wielki mistyk, pasterz, teolog, mistrz charakteryzował się i taką cechą, że posiadał nieprzeciętną intuicję z zakresu rozumienia istoty małżeństwa i rodziny, rozumienia ważności tych płaszczyzn dla jakości wszystkich dziedzin doczesnego zaangażowania człowieka. Niekiedy powątpiewamy, czy osoba duchowna może w pełni ogarnąć treści z tych dziedzin i być autorytetem dla innych, skoro sama żyje w bezżenności. Nie mam wątpliwości, że Jan Paweł II był największym autorytetem z tej dziedziny, mimo życia w celibacie. Już w opracowaniu Miłość i odpowiedzialność (I tom cyklu Człowiek i moralność z 1960 r.) wyjaśnia, że kapłan ma bardzo dużo do powiedzenia na temat małżeństwa i rodziny, gdyż sam się wychował w rodzinie, przez kilkanaście lat swojego życia był odbiorcą tych treści, obcując z rodzicami, rodzeństwem, najbliższymi. Ale jest jeszcze jedno źródło wielorakich doświadczeń z tej płaszczyzny. Jest nim konfesjonał. Prawdopodobnie nikt z nas nigdy w życiu nie usłyszy takiej ilości i takich treści z zakresu życia małżeńskiego, jakich kapłan musi wysłuchiwać w czasie spowiedzi. A są to przecież treści najtrudniejsze.
Po śmierci Papieża Polaka dowiedzieliśmy się, że spod Jego ręki w czasie 27 lat pontyfikatu wyszło ok. 80 tys. stron zapisanego tekstu. Był niewątpliwie tytanem pracy. Ale z tej ilości ok. 35 tys. dotyczyło małżeństwa i rodziny. Zauważmy, jak wiele dziedzin duszpasterskich jest do ogarnięcia w Kościele katolickim, a właśnie ta dziedzina zajęła prawie połowę wysiłku duszpasterskiego Jana Pawła II. Dlaczego? Bo On nie miał wątpliwości, że jest najważniejsza. Kiedy rozpoczął swój pontyfikat, nie wiedząc przecież, jak długo będzie trwał. Jednak pięć pierwszych lat cykl środowych katechez poświęcił małżeństwu i rodzinie . Zastanawiające? A jeśli jeszcze dodamy do tego wspomniane opracowanie wykładów: Miłość i odpowiedzialność oraz poemat: Przed sklepem jubilera, który jest medytacją nad istotą sakramentu małżeństwa, to objawia się nam wręcz geniusz. Takim właśnie był. Wielkim Mistrzem, genialnym duszpasterzem, który zamysł Boga wobec człowieka, zawarty w powołaniu do małżeństwa i rodzicielstwa, przeniknął w stopniu najwyższym.
Tak więc ten wielki prorok, któremu świętość rodziny - zbudowanej na sakramentalnym związku mężczyzny i kobiety - tak bardzo leżała na sercu, tuż przed śmiercią mówił do nas, że małżeństwo i rodzina są niszczone w sposób konkretny i zaplanowany. Słabnięcie tych wspólnot, degradacja ich wartości, lekceważenie nierozerwalności, to konsekwencje działań, za którymi stoją określone osoby i środowiska. Owszem, konkretni małżonkowie sami podejmują decyzję o zdradzie, rozwodzie, odejściu, porzuceniu; młodzi ludzie sami decydują się na wolny związek, ale sprzyjający klimat do takich zachowań i prawne uwarunkowania stwarzają zachętę, zmiękczają sumienia, umożliwiają to.
Obserwujemy dziś z jednej strony lawinowy wzrost rozwodów, z drugiej powiększanie się liczbę wolnych związków i nie możemy myśleć, że następuje to ot tak, w sposób naturalny. Słyszymy, że być może małżeństwo jest już przeżytkiem, że obserwujemy naturalny proces przemian cywilizacyjno-kulturowych, prowadzący w kierunku innych form związków partnerskich, w których trwały związek mężczyzny i kobiety jest jednym z wielu. Nie! Wyzbądźmy się tego naiwnego myślenia. Degradacja wartości małżeństwa i rodziny jest efektem planowanych działań. Jeśli są ataki, to muszą być: "sztab generalny, mapy sztabowe, rozkazy, plany, armia". Ta terminologia militarna nasuwa się sama, kiedy słyszymy słowo "ataki". A mówi je największy autorytet z tej dziedziny, tuż przed swoją śmiercią.
Nie wolno nam jednak popadać w przygnębienie. Konieczna jest mobilizacja sił i środków, skoncentrowanie się na obronie, wzmacnianiu, walce. Już kilkadziesiąt lat temu Henri Caffarel, również wielki autorytet z tej dziedziny, napisał:
"Jednak sama modlitwa nie zastąpi walki. Musicie walczyć - walczyć we dwoje, mąż i żona razem. Chcę powiedzieć, że należy bronić, podtrzymywać, pogłębiać małżeńską miłość, ponieważ nie jest ona - wiecie o tym dobrze - losem wygranym na loterii, lecz codziennym zdobywaniem. Otóż zdobywanie oznacza walkę. Ci wszyscy, którzy odmawiają walki, szybko tracą odporność. Taki stan jest zgubny (...). Diabeł jest cierpliwy, nie przypuszcza ataku nagle, umie czekać - czasami bardzo długo - aby w odpowiednim momencie jednym pociągnięciem zrujnować małżeństwo" .
Nie można uciec od prawdy, że za atakami na te wielki wartości stoi zły. Już trzeci rozdział Księgi Rodzaju pokazuje, że upadek ludzkości, odejście od Boga, dokonało się przez upadek pierwszego małżeństwa, przez rozbicie jedności pierwszych małżonków. Wówczas i obecnie szatan wie, że chcąc zniszczyć ludzkość, należy zacząć od małżeństwa. Niszcząc tę wspólnotę, dokonuje zniszczenia rodziny, parafii, narodu, Kościoła, całej tkanki społecznej. Bo to właśnie jakość małżeństwa warunkuje jakość wszelkich relacji między ludźmi .
Jaki wniosek płynie z tej poruszającej wypowiedzi Jana Pawła II? Moja intuicja, refleksja i doświadczenie podpowiadają, że trzeba obecnie, zarówno w duszpasterstwie, jak i w relacjach małżonków podjąć intensywne działania obronne, wzmacniające. Nie spokojnie i wyczekująco, ale jak najprędzej, już. Mamy do czynienia z pożarem lasu, nie możemy więc biernie obserwować i ewentualnie kopać zbiorniki na wodę. Trzeba podwinąć rękawy, założyć odpowiedni strój, zabrać sprzęt i gasić - z narażeniem życia! Niestety, zarówno małżonkowie, jak i duszpasterze jakby nie dostrzegali powagi chwili. Przecież wokół nas coraz więcej rozpadów, zdrad, rozwodów, zranionych serc i umysłów małżonków i ich dzieci. Liczby są przerażające! Co ma się jeszcze wydarzyć, abyśmy z największą intensywnością i z narażeniem życia stanęli do walki?
W tej walce nie jest najważniejsze wyszukiwanie wrogów i rozpoznawanie ich metod, lecz wzmacnianie swoich małżeństw, inwestowanie w małżeństwo!
2. Dzieło sztuki
Kilka lat temu otrzymałem w prezencie od przyjaciela z Krakowa książeczkę zatytułowaną Rekolekcje. Jest to zapis rekolekcji wygłoszonych przez ks. prof. Michała Hellera. Tam znalazłem takie słowa:
"Życie jest dziełem sztuki, które każdy z nas musi stworzyć. I samo życie osądzi, czy nasze życie jest złe czy dobre".
Myśl ta jest piękna, poruszająca, inspirująca. Postanowiłem ją sparafrazować: "Małżeństwo jest dziełem sztuki, które każdy z nas musi stworzyć". Dzieło sztuki to coś bezcennego, nieprzemijającego, zachwycającego, upragnionego, podziwianego, chronionego. Ileż tu treści i refleksji, ale też podpowiedzi.
Dzieło sztuki to nie kicz!
Do stworzenia kiczu nie potrzeba za dużo wysiłku. Jest on marny, szary, mało wartościowy. Nie przyciąga oczu, nie zachwyca, nie pobudza do dobra, do miłości. Wiele lat temu czytałem książkę biograficzną Irvinga Stone'a Udręka i ekstaza, opisującą życia Michała Anioła. Poruszyła mnie ona głęboko, a największe wrażenie zrobiła na mnie pracowitość mistrza. Kiedy rozpoczynał tworzenie dzieła, potrafił tygodniami nie schodzić z rusztowania. Tam spał, jadł, załatwiał potrzeby fizjologiczne i nieomal nieprzerwanie pracował. Pot i pył oblepiały jego ciało, dłonie krwawiły od uścisku narzędzi. Ale artysta nie zważał na wysiłek, na zmęczenie, nadmierną eksploatację organizmu, tworzył i umierał dla dzieła. Efekt tej pracy był i jest zachwycający. Ma wymiar ponadczasowy, wręcz metafizyczny.
Kochani! Nasze małżeństwo może także osiągnąć taki poziom artystyczny w pełnym znaczeniu tego słowa. Mamy możliwość stworzenia dzieła sztuki. Nawet, powiedziałbym, że musimy to zrobi, bo inaczej będzie kicz. Ale pamiętajmy, że kosztuje to bardzo dużo. Pot na ciele, pył w oczach, rany na dłoniach, niedospanie, niedojedzenie, umieranie. W przypadku tej dziedziny chcę zawsze pamiętać, że moje ludzkie siły są ograniczone, ale we współpracy ze Stwórcą, mogę stworzyć coś najbardziej nieprzeciętnego.
"Przegrasz tylko wtedy, kiedy sam podejmiesz decyzję, że chcesz przegrać. Jeśli natomiast zdecydujesz, że chcesz wygrać, to nic, nawet twój kompleks, nie stanie na przeszkodzie, w osiągnięciu tego celu".
Odbiorcy
Lubię przytoczoną parafrazę przedstawiać na spotkaniach z małżonkami, z których przecież zdecydowana większość jest rodzicami. Wówczas pytam: Jeśli małżeństwo ma być dziełem sztuki, to kto jest pierwszym odbiorcą tego piękna? Oczywiście, że nasze dzieci. Jeśli więc nam samym brakuje motywacji, to spójrzmy na to zadanie właśnie tak: musimy z naszego małżeństwa stworzyć dzieło sztuki dla naszych dzieci! Spójrzmy, jak to kapitalnie ukierunkowuje nasze życie. Nie hektary, domy, pieniądze na koncie, mieszkania i inne dobra doczesna (o które po naszej śmierci będą się sądzić), ale jakość naszego małżeństwa jest dla naszych dzieci największym skarbem, który im możemy pozostawić!
Zaraz dalej możemy się zapytać (aby zwiększać motywację, ale nie pognębiać): czy na tym etapie naszego życia małżeńskiego nasze dzieci mogą powiedzieć o naszym związku: Małżeństwo moich rodziców jest dziełem sztuki, jest piękne, porywające, zachwycające, urzekające, upragnione! No właśnie, pomyślmy i bierzmy się do pracy, z krwią i potem. Nie mamy wyjścia. Stworzenie kiczu z naszego związku jest czymś najbardziej szkodliwym dla naszych latorośli.
Często pytam: Dlaczego w katolickiej Polsce wzrasta liczba wolnych związków? Moda z Zachodu? Perfidna prowokacja? Nie! Pierwszą przyczyną ucieczki młodych ludzi przed myśleniem o małżeństwie jest negatywny obraz małżeństwa ich rodziców. Kochani, jaka odpowiedzialność!
"Jesteśmy dla naszych dzieci widowiskiem. Mamy obowiązek zaprosić je na najlepsze przedstawienie świata. Nic, co robimy, nie jest obojętne, każde działanie jest zachętą do dobra lub wymówką dla zła" .