Emmanuel Levinas
O Bogu, który nawiedza myśl
Kategoria naukoweWydawnictwo Homini
ISBN 978-83-61568-36-0
waga 0.359 kg
nr kat. Rhema 26571
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Notka
Transcendencja ma dla Lévinasa charakter etyczny. W Transcendencji etycznej samo pragnienie i miłość są doskonalsze od spełnienia. "Wezwanie Boga - pisze - nie ustanawia stosunku między mną a Nim, który do mnie przemówił; nie ustanawia niczego, co przypominałoby koniunkcję członów - ko-egzystencję lub choćby czysto idealną synchronię. Nieskończoność nie może znaczyć dla myślenia, które zmierza do kresu; ku-Bogu nie jest szukaniem celu. [...] Alternatywa bytu i nicości nie jest ostateczna. Ku-Bogu nie jest procesem bycia: wezwanie odsyła mnie do drugiego człowieka, który nadaje temu wezwaniu sens, do bliźniego, o którego winienem się lękać".
W ten sposób, w Transcendencji etycznej, pojęcie Boga nabiera dla Lévinasa sensu. Bóg nawiedza myśl. Wypowiedzenie słowa "Bóg" nie oznacza jednak Jego ukazania się. "Nieskończony wchodzi w język, nie ukazując się jednak". (...) Lévinasowska filozofia Boga nie odpowiada na pytanie: Kim jest Bóg? Bóg jest absolutnie Transcendentny. "Świadectwo etyczne jest objawieniem, które nie jest poznaniem" - pisze Lévinas. Pyta raczej, jakie są warunki możliwości, dzięki którym pojęcie Boga po Auschwitz ma jeszcze sens. Istotną i ważną kwestią jest przypomnienie przez Lévinasa obecności Boga w twarzy innego i etyczny sposób jego "poznania".
(Ze wstępu Tadeusza Gadacza)
Spis treści
Znaczenie idei boga w filozofii Lévinasa (Tadeusz Gadacz)
Słowo wstępne
Przerwanie immanencji
Ideologia i idealizm
Od świadomości do czuwania począwszy od Husserla
O śmierci w myśli Ernsta Blocha
O ułomności bez "troski" w nowym sensie
Idea Boga
Bóg i filozofia
Pytania i odpowiedzi
Hermeneutyka i transcendencja
Myślenie bytu i problem Innego
Transcendencja i zło
Sens bycia
Dialog: samowiedza i bliskość bliźniego
Uwagi o sensie
Nieczyste sumienie i Nieubłagane
Sposób mówienia
Indeks osobowy
Indeks rzeczowy
Fragment tekstu
SŁOWO WSTĘPNE
Różne teksty zebrane w tym tomie przedstawiają rozważania nad możliwością - a nawet faktem - rozumienia słowa "Bóg" jako słowa znaczącego. Rozważania tego rodzaju można prowadzić niezależnie od problemu istnienia lub nieistnienia Boga, niezależnie od decyzji, jaką podejmujemy w obliczu tej alternatywy, a nawet niezależnie od tego, czy samą tę alternatywę uznajemy za sensowną lub bezsensowną. W poniższych tekstach usiłuję opisać fenomenologiczną konkretność, poprzez którą to słowo mogłoby coś znaczyć lub znaczy, nawet jeżeli jego znaczenie rozbija wszelką fenomenalność. Albowiem to rozbijanie nie może mieć charakteru czysto negatywnego i nie można go uważać za apofatyczną negację. Chodzi więc o to, by opisać jego fenomenologiczne "okoliczności", ich pozytywny splot i jakby konkretną "inscenizację" czegoś, o czym mówimy abstrakcyjnie.
Uważny czytelnik prawdopodobnie spostrzeże, że nasz temat prowadzi do pytań mniej "bezinteresownych", niż mogłoby sugerować jego wyjściowe sformułowanie. I to nie tylko dlatego, że opis sensu związanego z nazwą lub słowem "Bóg" może mieć szczególne znaczenie dla kogoś, kto w języku Objawienia, o którym uczą lub które głoszą religie pozytywne, chciałby rozpoznać - lub zakwestionować - głos prawdziwego Boga, a nie złośliwego demona lub polityki, ukrytych za fałszywym imieniem. Aczkolwiek ta niespokojna chęć sama w sobie jest już filozofią.
Pytań dotyczących Boga nie rozstrzygają odpowiedzi, w których pytanie, całkowicie zaspokojone, milknie. Dociekanie nie może tu postępować w sposób prostolinijny.
Trudności związane z badanym obszarem są też pewnie zawsze potęgowane przez niezręczność i powolność badacza. Tak czy owak, książka ta ma postać oddzielnych studiów, które nie zostały zebrane w jednolity tekst. W ten sposób odsłaniają się różne etapy drogi, które często prowadzą do punktu wyjścia; pojawiają się również teksty ogarniające w przelocie całą drogę i pozwalające odgadnąć jej perspektywy, a tym samym wskazujące kierunek poszukiwań. Poszczególne eseje rozmieszczone zostały wedle chronologii ich powstania. Rzeczą możliwą i pożyteczną wydało nam się jednak podanie na kilku stronach, we wprowadzeniu do tego zbioru, ich myśli przewodniej.
Niektórzy zastanawiają się, czy można prawomocnie mówić o Bogu, nie naruszając absolutności, którą to słowo zdaje się znaczyć. Czyż uświadomienie sobie Boga nie jest równoznaczne z włączeniem Go w wiedzę, która wszystko asymiluje, w doświadczenie, które - jakiegokolwiek byłoby rodzaju - zachowuje charakter dowiadywania się i pojmowania? I czy w ten sposób nieskończoność, czyli całkowita inność lub nowość absolutu, nie zostaje wchłonięta przez immanencję, przez totalność, ustanawianą przez "ja myślę" transcendentalnej apercepcji, przez system, do którego zmierza wszelka wiedza w historii powszechnej? I czy ta nieuchronna restytucja subiektywności nie kłóci się ze znaczeniem, jakie w naszym słowniku przysługuje tej niezwykłej nazwie - "Bóg", czy nie stawia pod znakiem zapytania spójności tego wzniosłego znaczenia i czy nie sprowadza jego nazwy do czystego flatus vocis?
Ale czego, poza świadomością i doświadczeniem, czego innego niż wiedza można szukać w myśleniu, by, przyjmując nowość absolutu, przez sam fakt przyjęcia nie pozbawiło jej ono tej nowości? Czym jest to inne myślenie, nie polegające ani na asymilowaniu, ani na integracji, nie sprowadzające nowości absolutu do tego, co "już znane", nie wtłaczające tej nowości do ustanawianej przez myśl korelacji myślenia i bytu? Potrzebne jest myślenie nie mające struktury relacji między podmiotem myślącym i myślaną rzeczywistością albo takie, które byłoby relacją bez korelatów - myślenie nie podlegające ścisłej korespondencji między tym, co Husserl nazywa noezą i noematem, wykraczające poza odpowiedniość tego, co oglądane i samego oglądu, który ujmuje rzeczywistość w intuicji prawdy; potrzebne jest myślenie, w którym sama metafora oglądu i tego, co oglądane, traciłaby rację bytu.
Niemożliwe wymagania! Chyba że odpowiada im to, co Kartezjusz nazywał "ideą-nieskończoności-w-nas": myśl myśląca więcej, niż jest w stanie pomieścić skończoność cogito, idea, którą, jak powiadał Kartezjusz, zaszczepił w nas sam Bóg. Idea wyjątkowa, idea jedyna i, według Kartezjusza, będąca myśleniem Boga. Idea, której fenomenologia nie daje się bez reszty sprowadzić do aktu świadomości podmiotowej, do czystej tematyzującej intencjonalności. W przeciwieństwie do myśli skrojonych na miarę "przedmiotu intencjonalnego", na miarę swego ideatum, nad którym w pełni panują. W przeciwieństwie do idei, poprzez które myśl stopniowo ujmuje świat, idea Nieskończoności zawiera więcej, niż jest w stanie zawrzeć, więcej, niż pozwala na to własna zdolność cogito. Myśli ona jakby ponad tym, co myśli. Zostaje w pewien sposób wy-prowadzona (dé-portée) poza siebie przez to, co powinno stanowić jej "intencjonalny" korelat i do czego nie udaje jej się dotrzeć, gdyż nie jest to nic skończonego. Trzeba Źodróżniać zwykłą porażkę oglądu intencjonalnego, który nie zostaje zakończony, choć należy do dziedziny celowości, od sławnej teleologii "świadomości transcendentalnej", z założenia posiadającej cel i kres, od wyprowadzenia, "deportacji" lub transcendencji, wykraczającej poza wszelki cel i wszelką celowość. W myśleniu absolutu absolut nie może być osiągany jako cel, gdyż znaczyłoby to, że pozostajemy na obszarze celowości i skończoności. Idea Nieskończoności - to myśl wyzuta z elementów świadomościowych, nie w tym sensie, że wywodzi się z nieświadomości (to ostatnie pojęcie ma charakter czysto negatywny), lecz dlatego, że jest myślą może najgłębiej myślaną i bezinteresowną: relacją, która nie włada bytem i nawet go nie antycypuje, ale jest czystą cierpliwością. Dzieje się w uległej bierności, poza wszystkim, co można na siebie przyjąć lub nad czym można zapanować, i jest to uległość nieodwracalna jak czas. Cierpliwość lub długość czasu w jego dia-chronii - w której jutra nigdy nie można osiągnąć dzisiaj - czyż nie to właśnie jest naszym najgłębszym myśleniem nowości lub inności, myśleniem, które poprzedza wszelką aktywność świadomości, które jest starsze niż jakakolwiek świadomość? Myślenie bezinteresowne jak pobożne oddanie (dévotion), myślenie, którego transcendencja zostaje zapoznana przez filozofów, uparcie dopatrujących się w jego dia-chronii i w jego odkładaniu na jutro (sa procrastination) nie nadmiaru - czyli Dobra - polegającego na bezinteresowności i oddaniu, lecz intencjonalności, tematyzacji i niecierpliwego ujmowania.
Sądzimy, że w tej z pozoru negatywnej idei Nieskończoności można i trzeba szukać zapomnianych horyzontów jej abstrakcyjnego znaczenia; że trzeba zbadać sposób, w jaki teleologia aktów świadomych przekształca się w myślenie bez-interesowne; oświetlić nieprzypadkowe warunki i okoliczności jego znaczenia w człowieku, którego człowieczeństwo polega może właśnie na kwestionowaniu "dobrej", czyli pozostającej w bycie, świadomości bytu; że należy odtworzyć "dekoracje", w jakich to przekształcenie może się dokonać. Fenomenologia idei Nieskończoności. Nie interesowała ona Kartezjusza, któremu wystarczały jasne i wyraźne idee matematyczne, ale którego nauka o pierwszeństwie idei Nieskończoności wobec idei rzeczy skończonych stanowi cenną wskazówkę dla wszelkiej fenomenologii świadomości.
Myślimy, że idea-Nieskończoności-we-mnie - albo moja relacja z Bogiem - nawiedza mnie w konkretnej relacji z drugim człowiekiem, w stosunku społecznym, jakim jest moja odpowiedzialność za bliźniego: odpowiedzialność, której nie narzuciło mi żadne "doświadczenie", ale którą twarz Innego, przez samą swoją inność i obcość, przekazuje mi jako nakaz płynący nie wiadomo skąd. Nie wiadomo skąd, bo ta twarz nie jest obrazem, odsyłającym do jakiegoś nieodkrytego i niedostępnego źródła, pozostałością i świadectwem ukrytego świata, namiastką chybionej obecności. Idea nieskończoności nie jest też zwykłą negacją wszelkich określeń ontologicznych, jakie chcielibyśmy przypisać jej teoretycznej istocie, co skłaniałoby do podejrzenia, że chodzi tu po prostu o "negatywną nieskończoność", kryjącą w sobie znużenie niezaspokojonych dążeń do jakiegoś celu, usprawiedliwiającą nieskończony szereg porażek, sankcjonującą niemożność spełnienia, prowadzącą do teologii negatywnej. Twarz drugiego człowieka, która "mnie prosi" i "przykazuje mi", jest jakby węzłem "intrygi", w której Bóg przekracza zarazem ideę Boga i wszelką ideę, ujmującą Go jako coś widzialnego i znanego, zakłamującą nieskończoność przez tematyzację, obecność lub przedstawienie. Nie mogę myśleć nieskończoności w celowym nastawieniu intencjonalnym. Moja najgłębsza myśl, która unosi wszystkie inne myśli, moje myślenie nieskończoności, starsze od wszystkich myśli o tym, co skończone, to sama diachronia czasu, nie-koincydencja, niemożność uchwycenia; jest to swoiste "oddanie", poprzedzające wszelki akt świadomości i głębsze niż świadomość, bezinteresowne i bezcelowe jak czas (który budził lęk filozofów, widzących w nim marność lub brak). Oddanie, które jest istotą pobożności. Oddanie Bogu, które właśnie nie jest intencjonalnością w jej splocie noetyczno-noematycznym.
Dia-chronia, której żaden tematyzujący i zainteresowany ruch świadomości - żadne wspomnienie lub nadzieja - nie może wchłonąć i zawłaszczyć przez swoje równoczesne akty. Oddanie, które w swojej bezinteresowności nie chybia żadnego celu, ale zostaje zwrócone - przez Boga, który raczej "kocha obcego", niż sam się ukazuje - w stronę drugiego człowieka, za którego mam być odpowiedzialny. Ta odpowiedzialność nie troszczy się o wzajemność: mam być odpowiedzialny za Innego, nie myśląc o odpowiedzialności Innego za mnie. Relacja bez korelacji, czyli miłość bliźniego, która jest miłością bez erosa. Być dla drugiego człowieka i w ten sposób zmierzać do Boga! Tak myśli myśl, która myśli więcej, niż myśli. Ten wymóg i ta odpowiedzialność są tym bardziej kategoryczne, tym bardziej naglące, im większa jest cierpliwość, z jaką je przyjmujemy. Cierpliwość, czyli konkretne źródło lub źródłowa sytuacja, w której nawiedza mnie Nieskończoność, w której idea Nieskończoności rządzi umysłem, a na usta ciśnie się słowo "Bóg". Na tym polega natchnienie. Stosunek do tego, co Nowe, ma charakter profetyczny.
Ale kiedy nawiedza mnie idea Nieskończoności, to profetyczne wydarzenie wykracza poza psychologiczną partykularność. Słychać w nim uderzenia źródłowego czasu, w którym idea Nieskończoności - przestając być czymś formalnym - znaczy dla siebie i przez siebie. Bóg-nawiedzający-myśl jako życie Boga.