Antoni Dudek
PRL bez makijażu
Kategoria historia, dokumentWydawnictwo Znak
ISBN 978-83-240-0976-3
waga 0.492 kg
nr kat. Rhema 26025
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Notka
Jak to możliwe, że frekwencja w wyborach do Sejmu wynosiła 99,87%?
Czy wiemy, kto zabił księdza Popiełuszkę?
Jakie były dzieje Konstytucji z 1952 roku?
Co zawdzięczamy Stalinowi?
Jakie wyzwania stały przed prymasem Wyszyńskim, a jakie przed generałem Jaruzelskim?
Czy Gomułka został usunięty wskutek precyzyjnie zorganizowanego spisku?
Jak wyglądała droga kariery kogoś, kto chciał znaleźć się w elicie władzy PRL?
PRL bez makijażu [...] stanowi zbiór artykułów oraz krótkich esejów powstałych na przestrzeni minionych siedmiu lat. Odzwierciedlają one moje zainteresowania historią polityczną PRL oraz sporami wokół komunistycznej przeszłości toczonymi po 1989 r. Wśród tych ostatnich bodaj najważniejszy dotyczy odpowiedzi na pytanie: jakim państwem była Polska Rzeczpospolita Ludowa?
(ze Wstępu Autora)
Fragment tekstu
Redaktor naczelny PRL
Kolejni przywódcy PZPR miewali swoje pasje. Bieruta pochłaniała architektura, dlatego członkowie Biura Politycznego byli zmuszeni uczestniczyć w wielogodzinnych naradach, podczas których dyskutowano na temat kształtu placu Centralnego w Nowej Hucie, czy też usytuowania pomnika Dzierżyńskiego w Warszawie. Jeszcze nudniejszy bywał Gomułka, który jako ekonomista amator emocjonował się szczegółowymi danymi statystycznymi, a od czasu do czasu zaskakiwał członków kierownictwa PZPR takimi sprawami jak opracowany osobiście projekt systemu płac w pegeerach. Na ich tle całkiem znośnie prezentował się Gierek, nieprzepadający za obszerniejszymi dokumentami i nazbyt przewlekłymi posiedzeniami, lubujący się natomiast w organizowanych z dużą pompą "gospodarskich" wizytacjach kraju oraz bogatych w oficjalny ceremoniał podróżach zagranicznych.
Generał Jaruzelski też miał swoją pasję. Była nią piękna polszczyzna, którą próbował ożywić monotonię nasyconych ideologicznym bełkotem referatów wygłaszanych podczas kolejnych narad, plenów i konferencji. "Stylistyczno-korektorskie zamiłowania Generała były powszechnie znane - wspominał premier Zbigniew Messner. - Nad swoimi tekstami pracował niezwykle długo, zazwyczaj nocami. Ostateczna wersja była mozolnie szlifowa-na do ostatniej chwili. Nawet wchodząc na trybunę, Jaruzelski poprawiał jeszcze niektóre sformułowania ołówkiem. Jego wiara w potęgę słowa - zwłaszcza mówionego - mogła zdumiewać. Pod koniec Pierwszej Konferencji Delegatów PZPR (taki zjazd między zjaz-dami) zebrani ponad godzinę oczekiwali na podsumowanie I sekretarza. Najpierw lukę zapełniali Tadeusz Porębski i Henryk Bednarski, męcząc się na trybunie jak Piekarski na mękach, potem nie było już wyjścia i ogłoszono przerwę. Tylko po to by umożliwić Generałowi osiągnięcie stylistycznej doskonałości".
W przeciwieństwie jednak do większości ludzi piszących, generał nie lubił samotności przy biurku. Dlatego w ciągnących się po nocach pracach nad jego tekstami uczestniczył cały sztab ludzi, którego stałymi członkami byli szef Urzędu Rady Ministrów generał Michał Janiszewski oraz osobisty doradca Jaruzelskiego, znany dziennikarz Wiesław Górnicki, awansowany za swe stylistyczne uzdolnienia do stopnia podpułkownika. Obok nich pojawiali się też różni prawomyślni dziennikarze, w tym także Jerzy Urban. "Poprawiał, pisał nowe wersje - mówił o Jaruzelskim wieloletni rzecznik jego rządu. - Oglądanie wersji 17 "C" przemówienia nie należało do rzadkości. Jeszcze po wygłoszeniu robił poprawki na tekście przeznaczonym do druku i PAP szalała ze złości, bo inne agencje podawały treść wygłoszonej mowy, a Polska wciąż czekała na wersję autoryzowaną. Jego pasją było redagowanie. Kształt słowa pochłaniał go bardziej niż czyny". Tej pasji generała nie był w stanie znieść nawet traktujący go na ogół z wyjątkową czołobitnością Urban. "Była to praca dla mnie nie do wytrzymania ani psychicznie, ani fizycznie. Toteż drugiej czy trzeciej takiej bezsennej nocy, gdy Jaruzelski zwrócił się do mnie z pytaniem, czy lepiej powiedzieć tak, czy lepiej powiedzieć śmak, mając na myśli szyk zdania, odpowiedziałem: "Towarzyszu generale, o czwartej nad ranem jest mi to najzupełniej obojętne". Od tej pory przestałem być zapraszany do pracy w zespole".