Catherine de Hueck Doherty
Ewangelia bez kompromisu
Kategoria EwangeliaWydawnictwo OO. Karmelitów Bosych
ISBN 978-83-7305-298-7
198 stron
format 147x206x16 mm
oprawa miękka
wydane Kraków 2008
waga 0.228 kg
nr kat. Rhema 24187
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Spis treści
Przedmowa
1. Święta niepewność
2. Znak miłości
3. Poświęcenie
4. Kościół i odnowa
5. Wspólnota
6. Nowoczesne społeczeństwo
7. Kultura chrześcijańska
8. Stróż swego brata
9. Ewangelizacja
10. Mosty ekumeniczne
11. Jedność w Trójcy
12. Sakramenty
13. Odpowiedzialność za powierzone dobra
14. Życie z niebezpieczeństwem
15. Pokonywanie lęku
16. Niestosowanie przemocy
17. Wiara
18. Nadzieja
19. Miłość
O Autorce
Fragment tekstu
Rozdział 9. Ewangelizacja
Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego.
Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą.
Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem.
A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.
(J 17, 15. 17-19)
Przez sakrament chrztu świętego każdy chrześcijanin staje się apostołem. Świat jest jego misją. Powinien głosić dobrą nowinę i przywracać królestwo Boże w swoim sąsiedztwie, w pracy, w podróżach - we wszelkich kontaktach z ludźmi, czy to społecznych, osobistych, rodzinnych czy towarzyskich.
Kościół pracuje dziś na tle dramatycznego braku wcielania nauczania Chrystusa w życie przeciętnego chrześcijanina. Wiele osób nie może znieść hipokryzji, która rozwinęła się wokół chrześcijaństwa - brak wprowadzania w życie nauki Chrystusa, kompromisy, uzasadnianie przez chrześcijan swoich postaw sprzecznych z wiarą, ogromne "rozcieńczanie" zasad tej wiary. Niechrześcijańskie "-izmy" żerują na tej indywidualnej, narodowej i międzynarodowej hipokryzji. Jest ona w dalszym ciągu słabością Zachodu, który twierdzi, że jest chrześcijański, a nie jest.
Dramatyczną nędzą tego świata jest obojętność, odrzucenie i nienawiść względem Chrystusa.
Terenem misyjnym są nie tylko wszystkie kraje, ale również nasze otoczenie, ulice, na których mieszkamy, a także serca, dusze i umysły - nasze własne i naszych bliźnich. Miarą sukcesu może być jedynie miłość do siebie wzajemnie.
Okazywanie pomocy ludziom żyjącym w fizycznej nędzy, chociaż jest jednym z najpiękniejszych uczynków miłosierdzia względem ciała i odpowiedzialnością wszystkich chrześcijan, nie jest jednak wystarczające. W późniejszym okresie mojego życia odkryłam coś więcej na temat istoty ubóstwa. Myślałam o nim zwykle jako o ubóstwie fizycznym, o ubóstwie tych, którzy są głodni, potrzebują jedzenia, odzieży i dachu nad głową. Nadal noszę w sobie ogromną troskę o nich. Zawsze musimy troszczyć się o tych, którzy cierpią z powodu niedostatku, i otaczać ich opieką. Ale prawdziwym ubóstwem tego świata jest ubóstwo tych, którzy nie mają wiary; tych, którzy nie wierzą w Boga. Ludźmi przeżywającymi ubóstwo, które moje serce chciałoby złagodzić - ubogimi, których całym sercem pragnę ubogacić i dotknąć - są ludzie, którzy nie mają wiary.
Źródłem największego ludzkiego ubóstwa jest odrzucenie Chrystusa. Dramatyczną nędzą tego świata jest obojętność, odrzucenie i nienawiść względem Chrystusa. Ten rodzaj ubóstwa, któremu ludzkość obecnie się poddaje, to gorzki owoc. Potrzebne jest tu głębsze spojrzenie. Zbrodnie popełniane są w imię Boga przez tych, którzy uważają, że w ten sposób Mu służą, i którzy nazywają Go imieniem Allacha, Jahwe lub Chrystusa. Tacy ludzie nie żyją w prawdzie, ponieważ nie rozpoznają Jego oblicza. Zmierzamy ku ciemności stworzonej przez ludzi, którzy przestali wierzyć w Boga.
Prawdziwe ubóstwo to nie wiedzieć, kim jest Bóg. Bóg umarł za nas, kocha nas, chodzi pomiędzy nami jako jeden z nas. Chrystus nie opuścił tej ziemi, mimo że odszedł do swego Ojca.
Chrystus chce, abyśmy pozwolili Mu uczynić z nas, gdziekolwiek przebywamy, uzdrawiające narzędzie dla Jego Mistycznego Ciała, którym jest Kościół. Będziemy leczyć, pocieszać i prowadzić niezliczone rzesze do Boga.
Jesteśmy wezwani, aby pozbyć się naszej "ograniczoności", pewnego nieuświadomionego poczucia wyższości, swego rodzaju nacjonalizmu.
Bracia i siostry w Chrystusie, błagam was zanim będzie za późno, przyobleczcie szkielety waszych ciał w miłość Chrystusa. Jeśli tak uczynimy, będziemy mogli wyprowadzić świat i ludzkość ze strasznych, piekielnych czeluści, w których się zatapia. Pozostało tak niewiele czasu.
Bycie stróżem swojego brata nie może ograniczyć się do własnego kraju czy narodu. Dla chrześcijanina wszyscy ludzie są braćmi, a w związku z tym jesteśmy zobowiązani do wzajemnej troski o siebie, do miłości i pomocy. Dzisiaj cały świat jest terenem misyjnym.
Rozwijające się kraje często niechętnie - jeżeli w ogóle - przyjmują gości z krajów bogatszych, ponieważ postawa takich gości uważana jest za protekcjonalną, a także dlatego, że w każdej chwili mogą oni natychmiast opuścić dany kraj i wrócić, skąd przyjechali, czego najczęściej nie mogą uczynić gospodarze tego kraju. Konieczne jest, abyśmy wszyscy zachowywali delikatność, zwłaszcza w sytuacjach, w których mamy do czynienia z innymi kulturami. Musimy gorąco prosić Ducha Świętego, aby prowadził nas przez gąszcz różnych kultur.
Żyjemy w epoce ogromnych przewrotów i przemian, w epoce wojen, nacjonalizmu i nienawiści. Kiedy udajemy się z posługą do naszych braci i sióstr w Chrystusie w innej części świata, bardzo ważne jest, abyśmy zachowali wielką pokorę i serce pełne wdzięczności za to, że pozwolono nam przybyć do danego kraju.
Równocześnie, chociaż nasz świat niezaprzeczalnie doświadcza burzy zamieszek na arenie narodowej i międzynarodowej, powinniśmy także poświęcać wiele uwagi naszym własnym krajom, ponieważ one też są terenem misyjnym. Różnica pomiędzy misją w obcym kraju a misją krajową zatarła się, bo dechrystianizacja świata Zachodu jest już tak oczywista, że nie można jej zaprzeczyć. Istnieje nagląca potrzeba, abyśmy zobowiązali się przywrócić Bogu przynajmniej małą część tego świata. Jakież to dramatyczne i smutne, że ludzie nie mogą doświadczyć wewnętrznego pokoju, który otrzymali jako dziedzictwo od Chrystusa. Wydaje się, że takie stwierdzenie jest prawdziwe szczególnie w odniesieniu do ludzi Zachodu, z których większość została ochrzczona i wszczepiona w Ciało Chrystusa.
Także we własnym kraju jesteśmy wezwani, aby pozbyć się naszej "ograniczoności", pewnego nieuświadomionego poczucia wyższości, swego rodzaju nacjonalizmu. Musimy wypracować w sobie zdolność adaptacji oraz jeszcze szerszego otwarcia naszych serc. Nasze miasta stają się wielonarodowościowe, a różnice w obyczajach, języku i postawach wyrastają nagle przed nami, ale konieczne jest, abyśmy pośród tego wszystkiego wierzyli, że wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami ulepionymi z tej samej gliny, że jesteśmy częścią tej samej ludzkości. Musimy być uważni, aby podkreślać pozytywne aspekty innych kultur, a unikać negatywnych spostrzeżeń.
Mamy skłonność do dopasowywania ludzi do naszej kultury, naszej grupy społecznej. Nawiązujemy relacje z innymi tylko na podstawie własnego doświadczenia; potrzeba długiej i bolesnej wspinaczki na niedostępną górę Pana, aby ujrzeć w pełnej perspektywie wizję chrześcijańskiego apostolstwa przedstawioną przez Chrystusa i Jego Ojca za pośrednictwem Ducha Świętego. Z tego szczytu dostrzegamy, że Bóg ukochał cały świat, wszystkich ludzi tak bardzo, że oddał za nich swoje życie. Widzimy, że jesteśmy wezwani, aby być ukrzyżowani razem z Chrystusem.
Ewangelizacja jest (...) najgłębszą tożsamością Kościoła; celem jego istnienia jest głoszenie Ewangelii.
Papież Paweł VI , 8 grudnia 1975