ks. Józef Tischner
Ksiądz na manowcach
Kategoria opowiadania esejeWydawnictwo Znak
ISBN 978-83-240-1930-4
352 strony
format 125x195x23 mm
oprawa twarda
wydane Kraków 2002
waga 0.446 kg
nr kat. Rhema 21591
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Notka
Ostatni zbiór esejów i artykułów ks. Józefa Tischnera wydany za jego życia
"Sam jestem zaskoczony " - pisał autor - "przestrzenią, jaka się tu zarysowała: od spraw konkretnych, wydarzeń politycznych, aż po kwestie związane z największymi tajemnicami Boga".
W istocie bohaterami tej niezwykłej książki są m.in. papież Jan Paweł II i żydowski myśliciel Franz Rosenzweig, średniowieczny teolog św. Anzelm i współczesny filozof Charles Taylor, schizmatycki arcybiskup Marcel Lefebvre i środowisko skupione wokół "katolickiego głosu w Twoim domu". A bohaterem zbiorowym - my wszyscy, szukający drogi na rozmaitych "manowcach" współczesnego świata.
(Rh)
Spis treści
Wstęp
Część I
WIARA NIE Z TEGO ŚWIATA, ALE NA TYM ŚWIECIE
Wiara w godzinie przełomu
Na drodze do Emaus, czyli Papież i jego krytycy
Tożsamość i czas
Mit samopoświęcającego się Bóstwa
Odkrywanie Ewangelii
Życie wewnętrzne Boga
O Duchu świętym
Część II
INTEGRYZM I AUTENTYZM
Duszpasterze: Charyzmatycy i sekciarze
O kapłaństwie i złym świecie
"Wiedział, co jest w człowieku"
Wokół katolickeigo maksymalizmu
Sarmacki wkład do integryzmu
Małe prawdy i duże kłamstwo, czyli przyczynek do teorii języka politycznego
Między samoudręką a trwogą
Drogi i bezdroża sekularyzacji
Wielce pouczająca historia
Znicestwienie Polski
Część III
ROZUM POSZUKUJE SIEBIE
Rozum poszukuje siebie
Szukając mistrzów naszej wiary
Podglądanie Pana Boga
Światło Gwiazdy Zbawienia
Upadek Ikara
Fragment tekstu
Więź podstawowa
Przed wieloma laty odprawiałem w kościele Msze św. dla przedszkolaków. Kazanie polegało na rozmowie z maluchami. Schodziłem ze stopni ołtarza, stawiałem pytania i podsuwałem dzieciom pod nos mikrofon, aby ich poglądy na świat stały się powszechnie znane. Dowiadywaliśmy się wielu niezwykłych rzeczy, między innymi tej, że patronem święta pracy (1 maja) jest "święty Gierek". Edukacja socjalistyczno-katolicka pozostawiała w dziecięcych głowach cuda godne większego podziwu niż sklonowana owca.
Pewnej niedzieli opowiadałem o stworzeniu świata. Pan Bóg potworzył już te wszystkie płazy, gady i orangutany i trzeba było przejść do człowieka. Zapytałem więc: "Kto ze wszystkich stworzeń najbardziej się Panu Bogu udał?" I wtedy do mikrofonu podeszła pięcioletnia dziewczynka i powiedziała: "Chyba ja".
Kościół ogarnęła wesołość. Ale gdybyśmy przycisnęli do muru każdego z obecnych i wydobyli z niego szczere wyznanie, usłyszelibyśmy prawdopodobnie to samo. Człowiek niesie przez życie swoje aksjologiczne Ja - siebie rozumianego jako wartość. Jest tym, czym jest owa wartość. Pomimo wad i ograniczeń wydaje mu się, że jest wartością niezastąpioną, cenną i godną absolutnego uznania. Człowiek jest w swym aksjologicznym Ja absolutem dla samego siebie. Jest to jednak przedziwny absolut, ponieważ nie wystarcza samemu sobie. Z głębi serca domaga się absolutnego uznania ze strony innego.
Przypomnijmy w tym miejscu Hegla. Hegel poświęcił całą Fenomenologię ducha dziejom walk o "uznanie". W najkrwawszych wojnach nie chodziło, jego zdaniem, o chleb ani o legowisko czy jakąś tam "przestrzeń życiową", ale o "uznanie". Niewolnik chciał "uznania" pana, pan szukał "uznania" w oczach niewolnika, a wszystko inne było już tylko dodatkiem. Fundamentem demokracji jest wzajemne "uznanie" obywateli; kiedy ludziom przestanie na nim zależeć, a zapragną "uznania" ze strony królującej jednostki, wtedy demokracja zniknie.
Cofnijmy się w czasie aż do ogłoszenia Dekalogu. Jak zaczynają się przykazania? Zaczynają się one przypomnieniem o wybraniu. Przemawia Bóg, który wybrał i wyprowadził z domu niewoli: jako wybrańcy Boga "nie będziecie zabijać", "nie będziecie kraść", "nie będziecie kłamać". Nie patrzcie na innych, że zabijają i kłamią - inni nie są wybrańcami Boga. Przez pięć lat nauki w seminarium duchownym oglądałem napis umieszczony w kaplicy wokół ołtarza: "Nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili i owoc wasz trwał". Na zewnątrz srożył się stalinizm, a w nas trwała świadomość "wybrania". Ono było trzonem naszej aksjologii. Czy było to nasze szaleństwo, czy nasza prawda?
To, co Hegel nazwał "uznaniem", w religii nazywa się "wybraniem". Bóg "uznaje" - "wybierając". Wybrał Abrahama, wybrał Mojżesza, wybrał Maryję z Nazaretu. W doświadczeniu wybrania dane jest nam pierwsze doświadczenie wolności. Także ci, którzy nas kochają, w jakimś sensie wybierają. I my kochając - wybieramy. Uczymy się być istotami wolnymi, czerpiąc przykład z wolności, którą napotykamy u innych i która nas wybiera. Wybieramy wedle tego, jak nas wybrano. Dzięki tym wyborom nasze aksjologiczne Ja staje się aksjologicznym My. Wolność chrześcijanina wzoruje się w ostateczności na wolności Boga. Tak rodzi się "więź", czyli religio: człowiek wybiera wierność Temu, kto najpierw jego wybrał.
Dopiero mając na oku więź wierności płynącej ze wzajemnego wybrania, pytamy o zagrożenia. Oczywiście, zagrożenia zawsze są, były i będą. Można je podzielić na wewnętrzne i zewnętrzne. Najpierw rozważmy zagrożenia wewnętrzne: czy jest w samym człowieku jakaś siła, która byłaby w stanie zagrozić więzi wzajemnego wybrania? Potem zapytajmy o zagrożenia zewnętrzne: czy są takie siły w otaczającym nas świecie, na przykład w naszej współczesnej kulturze?
Fragment rozdziału Wiara w godzinie przełomu