Michał Zioło

Liście, listki, listy

Kategoria  pamiętniki wspomnienia

Wydawnictwo W drodze
Cena 30.40 zł

ISBN 83-7033-521-7
waga 0.306 kg
nr kat. Rhema 13185

Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!

Pozycja archiwalna.

Zadzwoń i zamów

Zamów przez e-mail

Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.


Pokaż koszyk

Notka

Gdybyś miał moc? O, gdybym miat moc,
to wskrzesiłbym kilku moich starszych kolegów.
l Icka, syna Srula, którego żandarm prowadził
na sznurku, tarnobrzeską Pohulanką. .....
l Icek klękał przed nim, i plakat, ale i tak ta gruba świnia go zastrzeliła. To grzech tak mówić o człowieku: świnia. Dobrze, ten człowiek go zastrzelił. l co powiedziałbyś lekowi? Gdybym miat moc? No, powiedziałbym - Icek, nie bój się, to ja, chodź, ten człowiek już umarł, należał do Związku Wypędzonych, miat sklep z fajkami i w parku karmił biatym chlebem kaczki. Dlaczego mówiłbyś lekowi o tym chlebie i kaczkach? Bo Icek takiego chleba nigdy nie jadł i chciafby z pewnością spróbować. Jesteś dobrym chłopcem. Byłem jeszcze lepszy, ale zaraz po urodzeniu zamienili mnie w szpitalu. To bardzo wysilony dowcip, zaraz dostaniesz smyczkiem po tąpie. Dobrego to się nie nauczysz, a do ztego ciągniesz jak rnucha do miodu. Przyrzekam poprawę, l czy mogę już iść? Gdzie znowu chcesz iść?!

Spis treści


Zobaczyć przez dotyk
Jan Grzegorczyk
Lubię gapić się na fotografie l
Dlaczego nie ma mnie w Krakowie
Ostatni
Podróżuję
Gdybym opisa} jš
Jakš ksišżkę
Fascynuje mnie
„Trzymać się morza"
Jana Potockiego
Był kiedyœ
Miałem psa
Gotowanie obiadu
Kwiaty
Mgła
Lektury rzewne
Starszy brat
Misia
Jętki

Próbuję
A gdyby tak
Nobilitacja
Pan Yanik
Œwiętej Cecylii
Żołnierze
Czy może ktoœ opisał
Wczoraj
Nagle przyszło mi do głowy
Fotosy

Wstęp

Biorę lunetę kupioną za bezcen "od ruskich" i spoglądam na Gwiazdę Polarną. Patrzę w ten świecący otwór nieba i widzę, że to wszystko nie mija. Że nawet jętki, "zwierza jednodniowe", mają swoje "listki". Widzę pana Vanika, który przyszedł do domu zreperować stary lampowy telewizor. Tak. Nieraz miałem wrażenie, że Michał ukradł mi historie z mojego życia. Przecież dokładnie tak to pamiętam... Do mnie też przychodził pan Vanik...
Poznałem Michała, gdy był w nowicjacie u dominikanów. W 82., może w 83 roku. Niedługo po święceniach przyszedł pracować do Wydawnictwa W drodze. Był artystą, ale nie tylko dlatego, że pisał poezje, opowiadania, eseje. Nie tylko dlatego, że był aktorem - odgrywał sceny, naśladował napotykanych ludzi, odtwarzał miny, barwy i smaki, jakby nie mógł się nasycić samym spotkaniem, pragnął zatrzymać chwilę. Było w nim to, co w każdym artyście i kapłanie jest dla mnie najważniejsze - współczucie - współodczuwanie. Wchodzenie, wcielanie się w drugiego człowieka, w każdego. Fascynacja. U Michała była fascynacja. I miał zawsze to przechylenie w kierunku świata ludzi prostych, przeciętnych, ale jakże pięknych.

Fragment tekstu

Chrystofobia
... lub inaczej fenomen polegający na usunięciu chrześcijaństwa z tekstów konstytucyjnych Unii Europejskiej. "To rodzaj oporu biorącego się nie z zasadniczych racji konstytucyjnych, lecz raczej z przeszkód typu socjologicznego, psychologicznego, emocjonalnego". To zdanie ortodoksyjnego Żyda, profesora prawa i dyrektora Global Law School w Nowym Jorku mogę zilustrować skromnym wydarzeniem, które choć bezpośrednio konstytucji unijnej nie dotyczyło, to jednak wpisuje się bez trudu w klimat prawdziwej unijnej chrystofobii. Wydarzenie nie było tragiczne, choć na kilka sekund spowodowało moje częściowe ogłupienie (bliscy mi ludzie twierdzą z przekonaniem, że i do dzisiaj nie ustąpiło całkowicie), a potem salwę szczerego śmiechu, co jest znakiem jakiej takiej higieny wewnętrznej, bo gdy sprawy nas dotyczą, śmiech staje się raczej nerwowym, tłumionym chichotem. Ale do rzeczy. W Algierze trudniłem się pisaniem i ilustrowaniem bajek dla dzieci niewidomych. Tworzenie ilustracji było prawdziwie benedyktyńską pracą, bo polegało na wykle-janiu scen zaczerpniętych z bajki, używając aksamitu, skór, zamszu, tkanin konopnych i lnianych, kory eukaliptusa, papieru ściernego, warstw kamiennego łupka i filcu. Ja wykonywałem makietę bajki, która następnie wędrowała do mojego francuskiego kolegi Filipa, który przed laty w Dijon założył małą "drukarnię" takich bajek - proszę sobie wyobrazić powstawanie trzystu egzemplarzy takiej opowiastki! Przykleić trzysta razy oko królika, trzysta razy głowę osiołka, trzysta razy bociana kompletnego z gniazdem dwuczęściowym na trójmodułowym
drzewie... W pracowni Filipa pracowali także więźniowie i nie zdarzyło się nigdy, aby któryś z nich kazał się odprowadzić do więzienia przerażony perspektywą w skrócie nazywaną przez nas: "Razy Trzysta". Potrzebne materiały wyłudzałem od algierskich sióstr franciszkanek, ale grzebałem też w śmietnikach. Z dużym powodzeniem. Korę i co dziwniejsze w kształcie nasiona i pestki przywoziłem z górskiego Tibhirine. Po ugotowaniu obiadu dla wspólnoty szedłem do swojego pokoju przykrawać, wycinać i kleić. Powoli, powoli powstawała bajka o Świętej Rodzinie, która miała osiołka. Albo bardziej precyzyj -nie: o osiołku, który miał Świętą Rodzinę. Był to zwierz krnąbrny i uparty, spragniony wycieczek i towarzystwa innych osłów, lekkoduch i pyszałek, który za nic miał tych Dwoje, dwoje biedaków: Maryję i Józefa. Na małego Jezusa ani spojrzeć nie chciał - był to dla niego krzyczący kłębek gałganków. Król Herod w tym czasie już obmyślał swoją zbrodnię. Nagłą ucieczkę osła można było przewidzieć, znając jego charakter, ale Józef miał co innego na głowie niż studiowanie oślej psychiki. Może gdyby Anioł przyszedł nie tylko do Józefa we śnie, osioł porażony wizją zostałby tej nocy w zagrodzie. Święta Rodzina zbiera się pospiesznie do drogi, a po ośle pozostał tylko zerwany postronek. Na drodze ucieczki Świętej Rodziny pojawiają się raz po raz silne i rosłe zwierzęta, które za nic w świecie nie chcą użyczyć swojego grzbietu zmęczonej Maryi. No, oprócz ogromnego, dobrotliwego żółwia i dziwnie usłużnego krokodyla wylegującego się nad rzeką. I tak dalej, i tak dalej. Ponieważ amatorom czasami sprzyja szczęście i ślepej kurze trafia się ziarno - bajeczka spodobała się i miała być typowana do unijnej nagrody. (...)

Strona redakcyjna

Copyright Michał Zioio 2004
Redaktor Jolanta Czapczyk
Opracowanie graficzne książki Joanna Dąbrowska
Na okładce wykorzystano zdjęcie Justyny Kuklasińskiej.
ISBN 83-7033-521-7
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów
W drodze, 2004
ul. Kościuszki 99, 60-920 Poznań
tel. (61) 852 39 62, faks (61) 850 17 82
sprzedaz@wdrodze.pl www.wdrodze.pl

 

Powrót