Jose Luis Martin Descalzo

Dlaczego warto szukać?

Kategoria  psychologia

Wydawnictwo eSPe
Cena 31.40 zł

ISBN 978-83-88683-95-4
239 stron
format 140x200 mm
oprawa miękka
wydane Kraków 2002 r.
waga 0.282 kg
nr kat. Rhema 01434

Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!

Pozycja archiwalna.

Zadzwoń i zamów

Zamów przez e-mail

Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.


Pokaż koszyk

Spis treści

Dlaczego warto szukać?
1 Gruszki z cynamonem
2 My, bezużyteczni
3 Pierwsza noc Adama
4 Przeciw niezdecydowaniu
5 Otwarcie i szczerze
6 Dekalog pogody ducha
7 Trzy rady
8 Tort wiedeński
9 Osiemdziesiąt lat
10 Czynić pokój
11 Wielki przywilej
12 Człowiek, który śpiewał kolędy
13 Jedenaste przykazanie
14 Grzech smutku
15 Krew miasteczka
16 Pięciokrotnie więcej
17 Dzień, w którym odkryłem ciszę
18 Mężowie-patelnie
19 Ostatni cud ojca Llorente

Wstęp

Dlaczego warto szukać?

Ta ostatnia książka Martina Descalzo nie jest owocem oportu-nistycznej improwizacji. Autor chciał nią zamknąć serię "Dlaczego warto... ". która tak zachwyciła ogromne rzesze czytelników. On sam dziwił się owej popularności, zwłaszcza doświadczając jej na własnej skórze podczas całych dni spędzanych na podpisywaniu tych zbiorów felietonów na targach książki. Przez halę wydawniczą maszerowały tłumy - dosłownie - pragnące pogratulować mu, poprosić o radę, błagać, by nie przestawał pisać. Przed jego stolikiem ustawiały się najdłuższe kolejki czytelników.
Znużony i wyczerpany pod koniec życia, umęczony chorobą, nie opuszczał swego stanowiska na pierwszej linii, świadomy tego, że jego soczyste słowa i dedykacje ewangelizują najprzeróżniejszych ludzi: dorosłych, średnich, młodych - tak, także młodych którzy z niekłamanym entuzjazmem opowiadali o przeżyciach wywołanych czytaniem lub słuchaniem jego słów. Radość, jaką wówczas odczuwał, przewyższała wszelkie zmęczenie.
Za każdym razem, gdy wręczaliśmy mu egzemplarze kolejnego wydania jego książek, komentował to w ten sam sposób"...Jak to możliwe. żeby takie prościutkie felietony wywierały taki wpływna ludzi?" I jego zdziwiona pokora musiała ustąpić przed oczywistością.
Wielokrotnie obiecywał sobie, że zakończy serię "Dlaczego warto... ", jak gdyby czuł wstyd, że po wielokroć powtarza te same poglądy: sądził, że wszyscy znają je już na pamięć. Ale setki listów z prośbami o kontynuowanie serii sprawiały, że zapominał o obietnicy.
,, Rzucasz ptaka w powietrze i nagle okazuje się, że uwił gniazdo w tysiącach serc ", powiedział po publikacji " Dlaczego warto kochać", trzeciego zbioru.
Ten pośmiertny ptak, który dzisiaj zrywa się do lotu, z pewnością znajdzie gniazdo w wielu duszach, które kochały i podzi-wiały księdza Descalzo; tym bardziej teraz, kiedy Samotny Ptak odbywa właśnie swój ostatni lot, do Boga, swojej największej miłości.
FELICIANO VILLA RIVERA,
dyrektor wydawnictwa Sigueme

Fragment tekstu

(...)

Gruszki z cynamonem

Czy była to najpiękniejsza noc w historii? W każdym razie jedna z najbardziej dramatycznych i rzewnych, jakie kiedykolwiek zaznało serce ludzkie. Brat Jan, "braciszek" świętej Teresy, wychyla się z gotyckiego okna wychodzącego na Tag, po raz kolejny oblicza w myśli wysokość, jaką ma do przebycia przy pomocy sznura zrobionego z podartego płaszcza i rozważa skok - półtora metra -jaki musi wykonać, gdy skończy się sznur. Wie, że będzie musiał zachować jak największą ostrożność i trzymać się jak najbliżej muru, bo jeśli wyląduje o kilka łokci za daleko, stoczy się po skalnym urwisku wprost do rzeki. Zostawi za sobą dziewięć miesięcy, przez które jego bracia (?) trzewiczkowi więzili go nawet nie w celi, lecz w klitce szerokiej na sześć stóp i drugiej na dziesięć, dokąd światło dochodziło tylko przez malutki otwór w murze, położony poza jego zasięgiem, pod samym stropem. Tam mieszkał przez owe dziewięć miesięcy; tam załatwiał swoje potrzeby; tam zjadał skąpą rację chleba i wody, i - od czasu do czasu - wysuszoną sardynkę; ciągle w tym samym habicie; tam cierpiał mróz zimowych toledańskich nocy i duszny upał ostatnich dni lata. Nawet wczoraj, w dzień Wniebowzięcia, nie pozwolono mu odprawić Mszy świętej. I ta ostatnia rzecz przyspieszyła decyzję brata: trzeba uciec z więzienia, uciec za wszelką cenę.
Dlatego właśnie stoi teraz w oknie w jasną noc pełni księżyca. Upewnia się, czy w kieszeni habitu spoczywa jego jedyne bogactwo: papiery, na których ołówkiem nagryzmolił tekst pieśni świętej miłości, układany w dni największej goryczy.
Bo ten brat Jan nie poddał się bynajmniej smutkowi, urazie czy złości; wykorzystał długie samotne godziny na tworzenie, najpierw w myśli, potem, dzięki łaskawości jednego ze strażników, który pożyczył mu papier i ołówek, na piśmie, na wypadek, gdyby zdradziecka pamięć przeinaczyła jakiś przymiotnik. Papiery te, choć on o tym nic wie, nawet tego nie podejrzewa, są najpiękniejszą kartą poezji kastylijskiej. Nad tymi "wersecikami" - ale dopiero wiele wieków później -będą wpadać w zachwyt całe pokolenia. Na razie gniotą się w kieszeni habitu. Habitu, który zrzuca teraz, żeby łatwiej mu było schodzić, półnago, po linie uplecionej z pasów podartego płaszcza. Habitu, który potem szybko włoży na siebie, z sercem drżącym jeszcze po skoku.
A teraz rozpocznie się prawdziwy dramat tej nocy. Jak wydostać się z zamkniętego patio, które zdaje się nie mieć ani schodów, ani drzwi? Jak potem znaleźć drogę, głuchą nocą, w obcym mieście? Czy uda mu się trafić do klasztoru zreformowanych karmelitanek? Czy otworzą mu bramę, gdy zastuka o tej porze?
Będzie musiał błąkać się po toledańskich ulicach, licząc na łut szczęścia. Grupa handlarek drzemiących pod swoimi straganami z zieleniną, widząc jego podkrążone oczy, podarty strój i bose stopy, myśli, że brat wraca z nocnej eskapady i "obrzuca go nieprzyzwoitymi słowy", jak opowie ktoś dużo później, podczas procesu beatyfikacji braciszka. Wreszcie, po spędzeniu reszty nocy w bramie, której wielkodusznie użyczył mu pewien szlachcic, będzie mógł o bladym świcie zadzwonić do klasztoru "swoich" mniszek. A tam dopiero zrobi się zamęt, gdy uciekinier poda przez okienko obrotowe swoje imię. Mniszki - aj, wyrzuty sumienia! - zastanawiają się, czy mogą i czy powinny go przyjąć. Wreszcie, ponieważ są przebiegłe, wynajdują argument kanoniczny - pewna chora zakonnica poprosiła wczoraj o spowiednika. Brat Jan będzie mógł ją wyspowiadać, a przy okazji zatrzymać się na moment w klasztorze.
Na jego widok mniszki wpadają w popłoch: jest taki wychudzony i blady, nie ma nawet sił, żeby mówić. Boją się, że w każdej chwili może im umrzeć, lecz przeczuwając, że jego oprawcy, trzewiczkowi, już zaczynają go szukać po całym mieście, nie myślą o nakarmieniu go, lecz przede wszystkim o ukryciu. I rzeczywiście, strażnicy zaraz nadchodzą i przeszukują skrupulatnie klasztor i kościół, ale mniszki okazały się przemyślniejsze; brat Jan jest bezpieczny.
Wreszcie, gdy minęło już południe, mniszki mówią mu. że może opuścić klauzurę, przejść do kościoła i stamtąd, przez kratę, opowiedzieć o swojej duchowej przygodzie ostatnich dziewięciu miesięcy. I dopiero wówczas przypominają sobie, że pewnie umiera z głodu. Ale co podać żołądkowi, który przez dziewięć miesięcy otrzymywał wyłącznie chleb i sardynki?
Pozwoliłem sobie opisać tę scenę w soneciku zatytułowanym tak samo, jak ten artykuł:

Niebo go wzięło w obronę.
Gdy stanął u ich drzwi wynędzniały.
Litościwe mu mniszki podały
Gruszki gotowane z cynamonem.

Pełga płomień, wkoło cienie się ścielą.
Brat swoje pieśni czyta głosem drżącym.
Wyniósł je z lochu, gdzie przez długie miesiące
Gościem był, jeńcem, ptakiem i gazelą.

To pieśni miłości o Ukochanym,
Co uciekł w gąszcz niby łania chyża.
Kto go szuka, został z duszą połamaną.

Płoną serca, radością wezbrane.
Mniszki chciwie ciche słowa chłoną.
Gruszki dawno wystygły, zapomniane.

(...)

Strona redakcyjna

Copyright by EDICIONES SIGUEME, Salamanca 2002
Copyright by Wydawnictwo eSPe. Kraków 2002

Redakcja
ks. Józef Tarnawski SP

Korekta Małgorzata Kremer

Projekt okładki Marcin Prokop

Nihil ohstat
Za zezwoleniem Przełożonego Wyższego
Polskiej Prowincji Zakonu Pijarów.
L.dz. 191 02 z dnia 23.08.2002 r.
ks. Tadeusz Suślik SP. Prowincjał
Kraków 2002

ISBN 53-556,5.595-0

Wydawnictwo eSPe.
31 -457 Kraków, ul. Meissnera 20
tel.: 0*12 411-25-51.
espe@ pijarzy.pl: księgarnia internetowa: www.espe.pl

Druk: Drukarnia BAAD.
tel. O* 18 441-47-99

 

Powrót