Jose Luis M Descalzo

Dlaczego warto się radować?

Kategoria  psychologia

Wydawnictwo eSPe
Cena 21.00 zł

ISBN 83-913380-4-5
276 stron
format 130x200 mm
oprawa miękka
wydane Kraków 2000 r.
nr kat. Rhema 01432

Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!

Nakład wyczerpany!



Pokaż koszyk

Notka

Co jest ważniejsze dla człowieka: znaleźć szczęście czy dokonać jakiegoś dzieła godnego jego ludzkiej kondycji? Gdyby w jakimś przypadku powołanie i szczęście były sobie przeciwstawne, co człowiek powinien wybrać? Czy też może jedynego prawdziwego i pełnego szczęścia upatrywać należy w dokonaniu jakiegoś wielkiego dzieła? /.../
Żadne prawdziwe szczęście nie jest tanie. I należy odnosić się z nieufnością do takiego, które oferują nam za niewielką cenę, tak jak stajemy się czujni, gdy na targu ktoś oferuje nam owoce albo nabiał prawie za darmo: na pewno są zgniłe albo nieświeże.
Chciałbym móc krzyczeć do wszystkich młodych ludzi, którzy przeczytają te linijki: nakłonić ich, aby ujęli swą duszę w obie ręce, powiedzieć im, że dramat nie polega na tym, że dociera się na próg śmierci z sercem pełnym blizn, ale że naprawdę strasznym jest umrzeć będąc już przez wiele lat wcześniej martwym i pustym.
Państwo być może nie wiedzą... Zdobył nagrodę Naranco, nagrodę Insula, trofeum Nadal. Poeta, dziennikarz, eseista, sprawozdawca, nowelista, autor sztuk teatralnych, kapłan. Każda kolejna książka Jose Luis Martin Descalzo jest zawsze inna, niepowtarzalna, odkrywcza. Ale on wciąż jest taki sam: głęboko wierzący, przedkładający kolejne argumenty swej wiary, swoją twórczością poszerzający krąg ludzi mocnych wiarą. W jego książkach zawsze lśni to samo światło, ta sama moc przekonań, głębokie poznanie Kościoła i ta nadzwyczajna wrażliwość, która pozwala uchwycić wszelkie niepokoje współczesności. A styl? Żywy, pasjonujący, z nadzwyczajnym posmakiem poezji...
Zresztą, niech Państwo osądzą sami...
Jose Maria Cabodevilla

Spis treści


PRZEDMOWA
WSTĘP
1 Sakrament uśmiechu
2 Radość bycia człowiekiem
3 Nauczyć się być szczęśliwym
4 Stracone życie
5 Tanie bogactwa
6 Długie włosy, wąskie horyzonty
7 Z nadzieją lub beznadziei
8 Cios pięścią w czaszkę
9 Obrona fantazji
10 Niemoc miłości
11 Urodzony dla przygody
12 Pochwała nosa
13 Nagłe drgnienie serca
14 Żyć z językiem na brodzie
15 Być, kim jesteśmy
16 Żyć z zaciągniętym hamulcem
17 Dusza nierozpostarta
18 Oczy otwarte i czyste
19 Sami jednoręcy
20 Zmierzch rozmowy
21 Dosięgnąć gwiazd
22 Pokój nasz powszedni
23 Żyć w teraźniejszości
24 Grzech miłości

Wstęp

Zastanawiam się, czy dzisiejszy poranek jest rzeczywiście najlepszą chwilą żeby zabierać się za pisanie prologu książki noszącej tytuł "Dlaczego warto się radować?" Przedwczoraj zadzwonił do mnie wydawca i poganiał mnie mówiąc, że jeśli chcę, aby wyszła przed Targami Książki, muszę przesłać mu pełny tekst jeszcze w tym tygodniu. "Spokojnie, odpowiedziałem mu. Książka jest skończona, brakuje mi tylko prologu, ale jutro będzie już gotowy".
Dzisiejszego ranka wydarzyło się jednak " coś ". Podczas rutynowego przeglądu, któremu co dwa miesiące poddawane jest moje serce i moje nerki, odkryto tam więcej zgnilizny, niż sobie wyobrażałem. I poinformowano mnie, że za dzień lub dwa będę musiał zacząć dializy.
Kiedy przyszedłem do domu, nagle poczułem się dziwnie pusty w środku. Czyżby zbierało mi się na płacz? A może zaczynałem współczuć samemu sobie? Przyszło mi do głowy, że lepiej będzie spróbować czymś się zająć. Ale jak tu pisać prolog o radości, kiedy właśnie jakby oderwał ci się kawałek duszy, kiedy wciąż jeszcze nie możesz przełknąć wiadomości, że przez resztę tego, co ci z życia zostało, będziesz tkwił po pięć godzin, co drugi dzień, uwiązany do jakiejś maszyny?
Zbieram się w sobie. I myślę, że dziś właśnie jest NAJWŁAŚCIWSZY dzień, żeby mówić o radości.

Fragment tekstu

Sakrament uśmiechu

Gdybym miał prosić Boga o jakiś dar, o jeden jedyny dar, o prezent z nieba, poprosiłbym Go - sądzę, że bez namysłu - żeby obdarował mnie ową najwyższą sztuką uśmiechu. Jest to właśnie to, czego zazdroszczę niektórym osobom. Jest to - wydaje mi się - najdoskonalszy z ludzkich środków wyrazu.
Istnieją - zdaję sobie z tego sprawę - uśmiechy kłamliwe, ironiczne, pogardliwe, a nawet takie, które w teatrze romantycznym nazywano "uśmiechem sardonicznym". Są też takie, o których Szekspir mówił w jednej ze swoich komedii, że "można zabić uśmiechem". Ale nie o nich mówię. Swoją drogą to przykre, że nawet uśmiech może zgnić. Nie ma jednak sensu zatrzymywać się po to, żeby mówić o zgniliźnie.
Chodzi mi raczej o te uśmiechy, które wypływają z głębi oświeconej duszy; o te, które są jak korona błyskawicy na nocnym niebie, jak to, co czujemy widząc biegnącą sarnę, jak to, co niesie uszom poszum wody wypływającej ze źródła w odludnym leśnym zakątku; o te, które widzimy, kiedy rozkwitają w cudowny sposób na twarzy ośmiomiesięcznego dziecka, a które niektórzy z nas -jakże nieliczni! - potrafią zachować przez całe swoje życie.
Wydaje mi się, że taki uśmiech jest jedną z niewielu rzeczy, które Adam i Ewa zdołali zabrać ze sobą z Raju, kiedy ich stamtąd wyganiano, i dlatego też, kiedy widzimy twarz, która potrafi się uśmiechać, mamy wrażenie, że na kilka sekund znaleźliśmy się w Raju z powrotem. Wspaniale ujął to Rosales, kiedy pisał: "z całą pewnością mógłbyś zatracić się w jakimś uśmiechu jak w głębi lasu i z całą pewnością mógłbyś, jak sądzę, żyć całymi latami nie powracając z uśmiechu". Zapewne dlatego właśnie tak ogromnie łatwo zakochać się w ludziach, którzy mają ładny uśmiech. A jakże szczęśliwi są ci, którzy za ukochaną osobę mają kogoś, na kogo twarzy często pojawia się ten cudowny blask!
Pytanie natomiast brzmi: w jaki sposób zdobywa się uśmiech? Czy jest to czysty dar z nieba? Czy też coś, co się buduje, na kształt domu? Ja przypuszczam, że połączenie obu tych rzeczy, ale z lekką przewagą drugiej z nich. Osoba piękna, o jasnej, czystej twarzy, ma już wytyczoną prostą drogę do osiągnięcia pełnego blasku uśmiechu. Wszyscy jednak znamy staruszków i staruszki o niezwykłych, nieprzeciętnych uśmiechach. Być może najlepsze uśmiechy, jakie kiedykolwiek widziałem, odnalazłem na twarzach starych zakonnic: matki Teresy z Kalkuty i wielu innych, mniej znanych.
Dlatego też powiedziałbym, że dobry uśmiech jest raczej sztuką niż dziedzictwem. Jest czymś, co trzeba zbudować. Cierpliwie i pracowicie.
Jak? Równowagą wewnętrzną, pokojem duszy, miłością bez granic. Ludzie, którzy bardzo kochają, uśmiechają się z łatwością. Ponieważ uśmiech jest, przede wszystkim, wielką wewnętrzną wiernością samemu sobie. Człowiek zgorzkniały nigdy nie będzie umiał się uśmiechać. Zadufany w sobie tym bardziej nie.
Jest to sztuka, którą uprawiać trzeba uparcie i nieustannie. Nie robiąc min przed lustrem, ponieważ owocem tego rodzaju prób jest maska, a nie uśmiech. Uczyć się jej żyjąc, pozwalając, aby wewnętrzna radość rozjaśniała wszystko, co nam się w ciągu dnia przydarza i narzucając każdemu z naszych słów zakaz pojawiania się na naszych ustach bez uprzedniego zanurzenia się w uśmiechu, podobnie jak każemy dzieciom umyć się, zanim rano wyjdą z domu.
Nauczyłem się tego od mojego starego profesora retoryki. Pewnego dnia udzielił nam najlepszej ze swoich lekcji: było to wtedy, kiedy wyjaśnił, że jeśli musimy powiedzieć w kazaniu czy też na wykładzie coś nieprzyjemnego dla słuchaczy, nie powinniśmy tego unikać; należy natomiast zmusić się do powiedzenia tego, co nieprzyjemne, z uśmiechem.
Tamtego dnia nauczyłem się czegoś, co było mi potem niezmiernie użyteczne: wszystko można powiedzieć. Nie ma prawd zakazanych. To, co powinno być zakazane, to mówienie prawdy z goryczą, z zamiarem zranienia. Kiedy któreś z naszych zdań sprawia przykrość słuchaczom (lub czytelnikom), to nie dlatego, że są oni egoistami i nie lubią słuchać prawdy, ale dlatego, że nie potrafiliśmy tego zdania powiedzieć, ponieważ nie starczyło nam miłości do odbiorców, aby pomyśleć siedem razy nad sposobem, w jaki należałoby im powiedzieć tę gorzką prawdę - tak jak zastanawiamy się nad sposobem, w jaki powiedzieć przyjacielowi, że umarła jego matka. Przepis dodawania do wszystkich naszych słownych koktajli kilku kropel pogodnego uśmiechu jest zazwyczaj niezawodny.
A dzieje się tak, ponieważ każdy uśmiech trochę odzwierciedla Boga, w każdym jest okruch wielkiego spokoju. Dlatego też odważyłem się zatytułować ten komentarz nadając uśmiechowi nazwę sakramentu. Ponieważ jest to widomy znak, że nasza dusza otwarta jest na oścież.

(...)

Strona redakcyjna

Copyright by EDICIONES SIGUEME, Salamanca 2000
Copyright by Wydawnictwo eSPe, Kraków 2003

Redakcja
ks. Józef Tarnawski SP

Korekta
Anna Hawlena-Drożdżak

Projekt okładki Marcin Prokop

Nihil obstat Za zezwoleniem Przełożonego Wyższego
Polskiej Prowincji Zakonu Pijarów,
L.dz. 256/2000 z dnia 11 września 2000
ks. Tadeusz Suślik SP, Prowincjał
Wydanie II Kraków 2003

ISBN 83-913380-4-5

Wydawnictwo eSPe, 31 -457 Kraków, ul. Meissnera 20
tel.: 0*12/411-28-51,
espe@pijarzy.pl; księgarnia internetowa: www.espe.pl

Druk: Drukarnia BAAD,
tel.018 / 444-33-44

 

Powrót