James C. Dobson
Co każdy mąż chciałby aby jego żona wiedziała o mężczyźnie
Kategoria rodzina, rodziceOficyna Wydawnicza VOCATIO
ISBN 83-85435-48-4
276 stron
format 120x200 mm
oprawa miękka
wydane Warszawa 2001 r.
nr kat. Rhema 00716
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Pozycja archiwalna.
Zadzwoń i zamówZamów przez e-mail
Nie gwarantujemy, że zamówienie będzie mogło być zrealizowane.
Pokaż koszyk
Notka
Co to naprawdę znaczy być mężczyzną lat dziewięćdziesiątych ?
Dzisiejsi mężczyźni mogą się czuć osaczeni kompleksami i często przeciwstawnymi oczekiwaniami. Mówi się im: bądź silny, bądź czuły, bądź doskonały, spełniaj swoje zachcianki, podążaj ku doskonałości, wyróżniaj się, więcej zarabiaj, bądź przywódcą, bądź wspaniałym kochankiem, wypełniaj swe obowowiązki w domu, zajmuj się dziećmi, nie daj się wyprzedzić.
Nic dziwnego, że wielu z nich zostawia życie rodzinne na uboczu i koncentruje się na budowaniu kariery zawodowej.
Ta książka jest dla mężczyzn wyzwaniem, by podjęli się przewodzenia swym rodzinom, wytyczyli im cele, dając poczucie bezpieczeństwa, stabilności i szczęścia. Stanowi przepojony ciepłem, osobisty przewodnik po panujących w rodzinach stosunkach.
Spis treści
WSTĘP
1. Spojrzenie wstecz
2. Tożsamość seksualna
KIM JEST MĘŻCZYZNA?
3. Mój ojciec
4. Objawienie
5. Dziedzictwo
MĘŻCZYZNA I JEGO DZIECI
6. Mężczyzna i jego dzieci
7. Podstawowy priorytet mężczyzny
8. Autorytet mężczyzny
9. Pytania dotyczące dzieci
Wstęp
(...)
Spojrzenie wstecz
Pierwsze wydanie książki, którą zaczynacie czytać, ukazało się mniej więcej dziesięć lat temu. Od tego czasu sprzedano ponad milion jej egzemplarzy - wciąż stanowi wyraz tego, co rozumiem przez bycie człowiekiem - człowiekiem bożym - w dzisiejszym, pogrążonym w chaosie, świecie. Również dziś odczuwam potrzebę przyjrzenia się temu zagadnieniu, skorygowania jego kontekstów z perspektywy dziesięciu lat życia.
Kiedy Co każdy mąż chciałby, aby jego żona wiedziała o mężczyźnie ukazało się po raz pierwszy, miałem czterdzieści cztery lata. Wiele z moich doświadczeń miało ścisły związek z treścią książki.
Fragment tekstu
(...)
Powaga mężczyzny
Przytoczony poniżej list do redakcji magazynu "Moody Monthly" ukazał się w jego lutowym numerze w 1979 roku.
Siedziałam w warsztacie i czekałam na wymianę tłumika w moim samochodzie. Przyszła tam też młoda mama z pięcioletnim synkiem i usiadła o dwa krzesła ode mnie. Po jakichś trzech minutach Mark zaczął się domagać czegoś do picia, pokazując na automat. - Nie, Mark-powiedziała mama - ale on wiedział, ja zresztą też, że przez to dawała do zrozumienia, że gotowa jest ulec. Chłopiec więc , bezzwłocznie rozpoczął swą kampanię. Zamierzył się, jak by chciał ją uderzyć. Rzucił się na podłogę i krzyczeć. Oskarżył matkę, że go nie kocha. Mówił rzeczy, których chłopcom mówić nie wolno. Tego było za wiele. Zwróciłam się do młodej kobiety: - Bardzo panią proszę, przez wzgląd na chłopca, niech go pani skarci! Kiedyś on za to pani podziękuje. Niech pani kupi książkę Jamesa Dobsona Zasady nie są dla tchórzy " dla jego i pani dobra.
Kupiła? Nie wiem. A wy - kupicie? Mam nadzieję.
List nie był podpisany, nie mam więc możliwości złożenia autorce podziękowań za tę wspaniałą rekomendację. Ze swojej strony wiem, co czuła. Widziałem takich chłopaczków na lotniskach, w restauracjach i sklepach całego kraju. Jest mi niezwykle trudno zachować spokój, gdy widzę, jak małe dziecko terroryzuje rodziców i manewruje nimi jak chce. Rzadko bywam tak śmiały jak autorka cytowanego listu, choć raz zdarzyło mi się spytać matkę takiego czteroletniego wulkanu o imieniu Tara, czy to imię nie ma przypadkiem czegoś wspólnego ze słowem "terror". Nie otrzymałem odpowiedzi.
Są dzieci, które wobec braku przewodniej roli rodziców stają się nieznośne i oporne, szczególnie w miejscach publicznych. Najlepszym przykładem tego zjawiska jest dziesięcioletni Robert, pacjent mojego dobrego przyjaciela, doktora Williama Sloneckera. Slonecker, podobnie jak wszyscy jego współpracownicy, na wspomnienie Roberta dostaje gęsiej skórki. Wszystko w klinice bło obiektem jego ataków - bawił się narzędziami, telefonami, kartotekami. Matka nie mogła nic na to poradzić, no może poza kręceniem głową.
Podczas jednego z badań Slonecker zauważył w uzębieniu chłopca kilka ubytków, trzeba więc było skierować go do dentysty. Kogo jednak polecić? Skierowanie Roberta do któregokolwiek z przyjaciół oznaczało koniec znajomości.(...)
Strona redakcyjna
Tytuł oryginału:
Straight Talk
Przekład:
Michał Beszczyński
Redakcja:
Hanna Gutkowska
Korekta:
Anna Palusińska
Opracowanie graficzne okładki:
Michał Beszczyński
Copyright 1991 by James C. Dobson
Originally published in English under the title:
Straight Talk
by Word, Inc.
All rights reserved
Copyright for the Polish edition
Copyright 1995 by Oficyna Wydawnicza "Vocatio"
All rights to the Polish edition reserved
Wydanie czwarte, 2001
Wszelkie prawa wydania polskiego zastrzeżone. Książka, ani żadna jej część, nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. W sprawie zezwoleń należy się zwracać do Oficyny Wydawniczej "Vocatio", 02-792 Warszawa 78,
skr. poczt. 41
Copyright for the cover photo:
Paweł Myszka
All rights reserved
ISBN 83-85435-48-4