ks. Piotr Pawlukiewicz
Bóg dobry aż tak?
Kategoria homiletykaWydawnictwo Liberton
ISBN 83-910699-2-3
118 stron
format 150x210 mm
oprawa miękka
wydane Warszawa 2000 r.
waga 0.140 kg
nr kat. Rhema 00262
Do każdej przesyłki
dołączamy prezent!
Nakład wyczerpany!
Pokaż koszyk
Notka
To stało się kilka lat po ślubie. Opętał mnie duch nieczystości. Zaczęło się od pikantnych dowcipów z koleżankami w pracy, z pozoru niewinnych flirtów, aż nastąpiła pierwsza zdrada. Z pomocą alkoholu, który usuwał wstyd i skrupuły, brnąłem w nieczystość. Na szczęście Bóg nie odebrał mi światła sumienia. Wiedziałem, że to, co robię, jest podłe, ale następnego dnia, mimo mocnych postanowień, kolejną panią trzymałem w ramionach.
Jestem katolikiem, spowiadałem się i chciałem przerwać to pasmo grzechu. Nie potrafiłem. Aż przy jednej spowiedzi ksiądz powiedział krótko: "Bracie, obrazek Jezusa Miłosiernego do portfela i codziennie koronka do Miłosierdzia Bożego. A obrazka nie zapomnij zawsze ucałować ". Po raz pierwszy myślałem, że się na spowiedzi zdenerwuję. Miałem jeszcze nadzieję, że mi jakieś rekolekcje pomogą, jakaś specjalna pokuta, a tu spowiednik każe mi paciorki przesuwać i obrazeczki święte całować. Ale w tej rozpaczy byłem gotowy na wszystko. Obrazek kupiłem, różaniec po cichu wyciągnąłem ze szkatułki stojącej na regale. A potem ja, człowiek z wyższym wykształceniem, zamykałem się w łazience i po kryjomu, ze ściągawką w ręku, odmawiałem koronkę. Obrazek całowałem w windzie, w garażu, w łazience. I po miesiącu stał się cud. Dosłownie CUD! Patrzyłem na te same kobiety, które kiedyś tak mnie rozpalały i nic. Nie pragnąłem ich. No, może czasem, ale to już nie było to. Byłem inny! Byłem szczęśliwy! Jestem szczęśliwy!
Szatan ze mnie nie zrezygnował. I już po tamtym zwycięstwie też były małe wpadki, ale ocalałem. I wierzę, że choć walka nie jest jeszcze skończona, Jezus mnie z ręki nie wypuści. Przecież mi to obiecał.
(fragment)
Spis treści
Wstęp, czyli słowo do zniechęconych
Bezgrzeszni?
"Kornu mało się odpuszcza, mało miłuje"
Jezus dobry aż tak?
Najpiękniejszy obraz świata
Nie zginiesz, zwyciężysz, obronię cię!
Osiągniesz wszystko!
I jeszcze dwie obietnice
W górę serca!
Odpuść, jako i my
Zamiast zakończenia
Wstęp
Wstęp, czyli słowo do zniechęconych
Na pewno już nie raz w życiu widziałeś obraz Jezusa Miłosiernego. Być może słyszałeś, jak w kościele grupa starszych pań modliła się, powtarzając kilkadziesiąt razy słowa: " Dla Jego bolesnej męki - miej miłosierdzie dla nas i całego świata ". Słyszałeś też zapewne o błogosławionej Faustynie Kowalskiej. I może właśnie dlatego, że widziałeś, że słyszałeś, to teraz wcale nie masz zamiaru czytać tej książeczki. Być może Twoim zdaniem te promyczki z Jezusowego serca, ta monotonna modlitwa - to wszystko jest dobre, ale dla starych babć. Ośmielę się jednak zaproponować: przeczytaj cierpliwie te słowa. Niewiele brakowało, a i ja kiedyś nabrałbym jakże mylnego przekonania, że kult Miłosierdzia Bożego jest czymś powierzchownym i płytkim. Dziś dziękuję Bogu, że ocalił mnie od tej tragedii.
I jeszcze tylko słowo na temat zdjęcia zamieszczonego na okładce tej książki. Otóż spowiadałem kiedyś pewnego człowieka. Wracał do Boga z dalekiej tułaczki po duchowych bezdrożach. Długo wyznawał swe grzechy. Gdy skończył i prosił o rozgrzeszenie, chciałem go zapytać, czy żałuje za wszystko, I wtedy właśnie, przez kratki konfesjonału, zobaczyłem kątem oka, jak człowiek ten ściska stułę przełożoną przez krawędź drzwiczek. I nie pytałem już o nic.
Fragment tekstu
(...)
Jezus dobry aż tak?
Objawienia, jakie otrzymała błogosławiona siostra Faustyna Kowalska, były i są nadal dla całego świata wielkim przypomnieniem prawdy o Bożym miłosierdziu,o nieskończonej dobroci Boga. Są przypomnieniem tych pięknych tajemnic, jakie na kartach Bożego Objawienia Stwórca stopniowo odsłaniał przed człowiekiem. Całym blaskiem zajaśniały one w Chrystusie, którego Osoba jest pełnią Bożego Objawienia. Jezus błogosławionej Faustynie w istocie nie odkrył niczego nowego. Chciał jednak uwypuklić tę prawdę, która w życiu Kościoła bywała czasami nieco odsuwana w cień i zastępowana chłodną i kazuistyczną wizją bezwzględnego Boga - Sędziego. Chciał przypomnieć, że jest Bogiem Dobrego Serca i wielkiej wrażliwości, który umiłował nas aż do końca.
W pierwszej części naszych rozważań próbowałem wskazać na pewne przyczyny dramatycznego w skutkach wykrzywienia obrazu Boga, jakie ma miejsce w sercach wielu ludzi wierzących. Teraz chciałbym dodać do tych przyczyn jeszcze i to, że wiele osób wcale nie czyta Pisma Świętego. W konsekwencji ich wyobrażenia o Bogu są często syntezą mglistych wspomnień z dawnej katechezy, nierzadko prowadzonej przez nadgorliwą babcię albo porywczą katechetkę. Do tego dochodzą płomienne kazania rekolekcyjne, przez które także za wszelką cenę chciano skruszyć serce grzesznika (ze wstawkami w stylu: "I pamiętaj - śmierć to kosmiczny utrwalacz!!!"), jakieś zasłyszane fragmenty różnej jakości prywatnych objawień czy wręcz obrazy z krwawych horrorów. Iluż to ludzi na świecie na podstawie takiej edukacji ukształtowało w sobie fałszywy i ponury obraz Boga i spraw ostatecznych. Nie muszę dodawać, że za wszelką cenę chce się potem o tym wszystkim zapomnieć i wyrzucić taką religijność ze swojego życia, ale nie przychodzi to łatwo. W przypadku wielu ludzi służy temu programowa anty-kościelność. Jak sobie ktoś ponarzeka na czarnych, to mu na jakiś czas słabnie perspektywa potępienia za grzeszne życie, jakie prowadzi. Zazwyczaj na długo to nie wystarcza i "terapię" trzeba zaczynać od nowa.
Jak to jednak jest z rym Bogiem, piekłem i karą za grzech? Aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, najlepiej otworzyć Biblię, a zwłaszcza Nowy Testament. Tam jest dokładnie i jasno opisane, jak Bóg traktuje grzeszników. Przyznam osobiście, że choć teksty te znam od wielu lat i wiele razy je czytałem, to gdy wracam do nich powtórnie, zadziwiają mnie i wciąż zachwycają. I rozumiem tych, którym w głowie się to nie może pomieścić, że Bóg jest aż tak dobry. Sam się do nich w pierwszym rzędzie zaliczam.
Przeczytajmy na przykład fragmenty ostatniego rozdziału Ewangelii św. Jana. Oto Apostołowie, ciągle przerażeni swoją sytuacją po śmierci Jezusa, poszli łowić ryby. Do swoich nieszczęść dołożyli jednak jeszcze i to, że nic nie złowili. O świcie Jezus staje na brzegu i pyta ich: "Dzieci, czy macie co na posiłek?" (J 21, 5). Oni Go jednak nie poznali. Nic dziwnego. Cały czas czują się jeszcze, delikatnie mówiąc, niespecjalnie po tym, jak gromadnie stchórzyli i zostawili swojego Mistrza w godzinie męki i śmierci.(...)
Strona redakcyjna
Za zgodą Kurii Metropolitalnej Warszawskiej
z dnia 16.09.1999 r.,
Nr 3841/NK/99
Wikariusz Generalny bp Tadeusz Pikus
Notariusz ks. Stanisław Pyzel
Copyright by:
Oficyna Wydawnicza "Liberton",
all rights reserved,
Warszawa 1999
ISBN 83-910699-2-3
Oficyna Wydawnicza "Liberton"
Wydanie II zmienione
Warszawa 2000