Od kilku lat coraz częściej przekraczam mury mego klasztoru w Bose, położonego wśród gór i lasów, między kościołem a miastem. Mówiąc o przekraczaniu murów klasztornych, nie mam na myśli łamania klauzury, która tu zresztą nie obowiązuje, lecz otwarcie na świat pozwalające poznać inne wspólnoty, nawiązać braterskie więzi z klasztorami Wschodu i Zachodu, głosić słowo Boże w różnych zgromadzeniach kościelnych, dzielić radość i ból z innymi ludźmi. Nigdy bowiem nie postrzegałem przestrzeni klasztornej jako przestrzeni służącej oddzielaniu ludzi od siebie, lecz przeciwnie-jako tę, która daje im poczucie więzi dzięki wspólnym korzeniom i prowadzi do współodczuwania jedności.