Zrodlo - informacje o książce

Więcej niż być - Postscriptum

Janusz Rautszko

fragment tekstu:

(...)
Częstochowa, Jasna Góra
Piątek, 12 września 2003 roku, godz. 12.15
Padał rzęsisty deszcz. Chowając się pod dużym parasolem, wraz z dyrektorem Fundacji Nasza Przyszłość zbliżaliśmy się do Kaplicy Matki Bożej. Oboje z Leokadią cieszyli-s'my się, że na trasie z Warszawy do Krakowa znalazła się Częstochowa. Szczególnie Łodzią była bardzo szczęśliwa, że za chwilę uklęknie przed obrazem Czarnej Madonny, by raz jeszcze podziękować za ocalone życie.
Za każdym razem, gdy przekraczała próg jasnogórskiego sanktuarium, w jej życiu działo się coś ważnego. Było tak, gdy modliła się tutaj z Bożenką Sochacką w maju 1973 roku, gdy trzy miesiące później uklękła przed Cudownym Obrazem na zakończenie Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej, gdy w maju 1976 roku byli tu oboje z Markiem i wówczas on modlił się, by została jego żoną. Podobnie było w czerwcu 1987 roku, kiedy to tuż przed wyjazdem z Polski przyjechali tu z córką kuzynki Lodzi - Renią i Michałem.
Klękając przed obliczem Matki Bożej, dokładnie w tym samym miejscu, w którym ostatni raz modliła się z Bożenką, Leokadia czuła, że teraz też w jej życiu działo się coś wyjątkowego.
Po krótkiej modlitwie ruszamy w dalszą drogę. Nie mamy zbyt wiele czasu, gdyż spotkanie z czytelnikami w księgarni Naszego Dziennika przy ulicy Starowiślnej w Krakowie ma się rozpocząć o godzinie piętnastej. Tymczasem w okolicach Siewierza natrafiamy na korek. Biegnąca w kierunku autostrady A-4 droga szybkiego ruchu w jednej chwili zmieniła się w wyboistą jednopasmówkę. Sznur kolorowych samochodów sięga po horyzont, a my możemy tylko cierpliwie czekać, co jakiś czas powoli posuwając się w kierunku Krakowa. Na szczęście przestaje padać i zza chmur nieśmiało przebija wrześniowe słońce.
Gdy wjeżdżamy na autostradę, dochodzi piętnasta. Jesteśmy spóźnieni. Dyrektor dzwoni do księgarni. Po chwili dowiadujemy się, że oczekuje już na nas blisko sto osób. Z jednej strony cieszymy się, z drugiej zaś niepokoimy, że nie dotarliśmy na czas.
Dopiero kilka minut po szesnastej podjeżdżamy pod drzwi księgarni. I tu również, podobnie jak w Warszawie, mimo spóźnienia witają nas uśmiechnięte twarze, życzliwe spojrzenia i oklaski. Po chwili rozpoczyna się spotkanie.
- Drodzy Państwo - zwracam się do zebranych - bardzo się cieszę, że powstała ta książka, która opowiada o losach Leokadii. Niesie ona ważne przesłanie o tym, że to, co przeżywamy dzisiaj, zawsze przekłada się na przyszłość, choć tego może w danym momencie nie potrafimy właściwie ocenić.
- Janusz o moim ocaleniu w World Trade Center dowiedział się z tygodnika Niedziela - mówi Leokadia. - Poprzez swoją mamę, która w Liceum Sióstr Niepokalanek w Wałbrzychu uczyła mnie matematyki, zdobył mój adres i rok temu nawiązał ze mną kontakt. Po raz pierwszy - dodaje z uśmiechem - spotkaliśmy się trzy dni temu na warszawskim lotnisku Okęcie.
Ci, którzy przyszli najwcześniej, stoją najbliżej udekorowanego różami stolika. Wpisujemy pierwsze dedykacje. Pani Irena z Krakowa prosi, by jedną z książek zadedykować jej wnukom. Jest pod wrażeniem osobowości Leokadii:
- Zafascynowała mnie pani skromność i ogromna wiara -mówi. - Gratuluję pani i podziwiam, że tak cudownie wychowała pani swojego syna. To jest tak bardzo budujące! Leokadia uśmiecha się i dziękuje za te serdeczne słowa. Za chwilę padają następne:
- Zaimponowała mi pani tym, że potrafiła w swojej tragedii, a jednocześnie szczęściu, dostrzec palec Boży - mówi pani Zofia. - Daje nam pani świadectwo, że na każdym kroku Pan Bóg ma nas w opiece, tylko musimy umieć to dostrzec.
(...)

strona redakcyjna

wstęp (lub początek wstępu)

Warning: mysqli_num_rows() expects parameter 1 to be mysqli_result, bool given in /chicago/linki2.php on line 44



Powrót