(...)
Św. Katarzyna ze Sieny
Dwudziestoletni Mikołaj Tuldo z Perugii nie był rzezimieszkiem. Sąd w Sienie skazał go na karę śmierci tylko za to, że skrytykował w niewybrednych słowach władze miasta. Piękny młodzieniec nie mógł się z tym pogodzić, bluźnił Bogu, nie chciał przyjąć księdza z ostatnim sakramentem. Wówczas decyduje się odwiedzić go w celi młoda kobieta. I staje się cud. Mikołaj godzi się ze swym losem, przyjmuje komunię i prosi, by w chwili śmierci była przy nim owa niewiasta.
Mówi do niej: "Bądź przy mnie i nie opuszczaj mnie, a będzie mi dobrze i umrę szczęśliwy". Ona mu odpowiada: "Nie lękaj się, mój miły bracie, gdyż wkrótce spotkamy Oblubieńca i nastąpią zaślubiny. Pójdziesz na nie skąpany w słodkiej Krwi Syna Bożego, z błogim imieniem Jezusa na ustach. Nie chcę, abyś kiedykolwiek wyrzucił z pamięci to imię. Będę czekać na ciebie na miejscu stracenia". Tak też się stało. Zanim kobieta ułożyła głowę skazańca na pniu, zapewniła go, że będzie miał życie wieczne. Jego usta wymawiały tylko dwa słowa: "Jezus" i imię niewiasty. Gdy je wypowiadał, ujęła jego głowę w swe ręce i ujrzała ukrzyżowanego Chrystusa tak, jak się widzi słońce na bezchmurnym niebie. Spadł miecz kata, a krew zbryzgała szaty kobiety. Widziała ona, jak Syn Boży do swego przebitego boku przyjmował krew Mikołaja i mieszał ją ze swoją Krwią. Tą kobietą była św. Katarzyna ze Sieny.
(...)