(...)"Jestem wierzący, ale nie praktykujący...", "Jestem wierzący, ale na swój własny sposób...", "Wierzę w Boga, ale nie chodzę do kościoła..."
Co znaczą te deklaracje, co się za nimi kryje, z jakich rozczarowań lub złudzeń powstały i ciągle są podtrzymywane?
Zwracając się bezpośrednio do autorów takich deklaracji, należałoby zapytać: Jaki jest Bóg, w którego wierzysz, co ci proponuje, jaka postawę wobec Niego przyjmujesz, w jaki sposób okazujesz, że jesteś z Nim związany? Dlaczego wyeliminowałeś pewne praktyki, a niektóre zastąpiłeś innymi?
Czy można być równocześnie wierzącym i nie praktykującym, czy można być chrześcijaninem bez Kościoła, bez "praktykowania", czyli bez przyznania się do czegoś, co było przed nami i co tłumaczy naszą religijną tożsamość?
Są to słuszne i jak najbardziej na miejscu pytania, które trzeba sobie zadać, żeby nie oszukiwać, nie zawieść własnych oczekiwań i żeby nie stanąć w obliczu prawdziwego ateizmu.