Dla tych, którzy umierają z aureolą świętości, grób nie oznacza końca ich misji, ale początek nowego istnienia, które przemienia się w źródło jeszcze szerszego promieniowania tej misji w chrześcijaństwie.
Liczni święci i święte już za życia, po przewidzeniu czasu i okoliczności swojej śmierci i przekazaniu ostatnich instrukcji, zapewniali, że z nieba będą wylewać na ziemię strumienie darów i kontynuować swą obecność poprzez miłość i łaski, na wzór Jezusa, który obiecał zostać z nami i przy nas aż do końca świata.
W istocie święci i święte uczestniczą na ziemi w aspektach ziemskiego życia Zbawiciela; następnie w niebie ich dusze wchodzą w zażyłość z Chrystusem chwalebnym i Trójcą, a zatem poza istnieniem współuczestniczą też w Jego działaniu. Jednak, tak jak istnieje coś "po Chrystusie", tak samo logika domaga się czegoś "po" każdym świętym. W rzeczywistości są oni uznawani za żyjący obraz Chrystusa.
Na podstawie naszych informacji, również osobistych, możemy stwierdzić, że dla ojca Pio śmierć nie była zaskoczeniem. Wiemy dobrze, że mówił o niej już w młodości, w 1911 r., do ojca duchownego, który w czasie jego przedłużającej się ekstazy uznał go za umarłego i nawet myślał już o tym, jak zorganizować pogrzeb. Ojciec Pio jednak, przyszedłszy do siebie, uspokoił go mówiąc, że czas pogrzebu jest jeszcze bardzo daleki.