Zrodlo - informacje o książce

Potrzebuję przyjaciela

P.St. John

fragment tekstu:

(...)
Rozdział ósmy
- Jesteśmy prawie na miejscu - odezwał się Gabre.
Po tych słowach Tekla, który z każdym dniem stawał się coraz lżejszy, podniósł z trudem głowę i rozejrzał się z nadzieją. Niestety, jego wzrok pogorszył się i malec widział jedynie rozmazany obraz.
- Gdzie? - spytał żałośnie.
- Jesteśmy już w pobliżu obozu, gdzie najemy się do syta i zostaniemy na długo. Może nawet przeczekamy wojnę. Płynie tam wspaniała rzeka ocieniona gęstymi drzewami.
- Zostaniemy tam na zawsze? - dopytywał się chłopiec. - I nie będziemy musieli dalej iść?
- Na pewno zostaniemy tak długo, abyś zdołał nabrać sił.
Tekla odwrócił się do Mehrit, która stała tuż za nimi.
- Jesteśmy prawie na miejscu - wykrzyknął uradowany. - Już nie musimy nigdzie iść.
Po tych słowach główka wyczerpanego dziecka opadła na piersi i malec zasnął. Głos Tekli był tak cichutki, że dziewczyna nie zrozumiała wszystkich słów. Domyśliła się, iż wiadomość dotyczyła otoczonej drzewami oazy, rozciągającej się przed jej oczami. Spojrzała z uśmiechem na brata. Wyglądał bardzo żałośnie i ilekroć patrzyła na jego pęczniejący z dnia na dzień brzuch i coraz bardziej wychudzoną twarz, jej serce ściskało się z bólu. Miała jednak nadzieję, że z przybyciem do obozu ich los odmieni się na lepsze. Od śmierci babci nawiedzały ją czasem ponure myśli, że ich wędrówka zupełnie straciła sens i że przyjdzie im wszystkim zginąć w drodze. Teraz jednak, gdy ujrzała pasmo drzew rysujące się niewyraźnie na horyzoncie, zapragnęła dotrzeć do oazy, położyć się w cieniu drzew i już nigdzie nie iść. Była przekonana, że Tekla nie zdołałby przeżyć dalszej wędrówki. Jedyną szansą było pozostanie w tym obozie. Mehrit przyspieszyła kroku. Kiedy dotarła do granicy drzew, ujrzała tłum ludzi czekających przed bramą obozowiska na swoją kolej.
Wśród rozrzuconego bagażu leżeli lub siedzieli wynędzniali uchodźcy, których wojna i susza sprowadziła z różnych stron kraju w to miejsce, mające odtąd stać się ich przystanią. Niektórzy na czworakach lub czołgając się, starali się dotrzeć do na wpół wyschniętej rzeki i ugasić pragnienie po długiej podróży.
Mieszkańcy górskiej wioski usiedli z boku. Gabre podał Mehrit śpiącego brata, a sam poszedł zgłosić przybycie kolejnej grupy. Dziewczyna z niepokojem wpatrywała się w wynędzniałą twarz malca. Jeśli Tekla umrze... Nie chciała o tym myśleć. Mocniej przytuliła brata, położyła się na ziemi i zasnęła.
- Mój Boże! - wykrzyknęła Maria. - Spójrz na to dziecko. Zrób z nim coś, bo zaraz będzie za późno.
(...)

strona redakcyjna

wstęp (lub początek wstępu)

notka

Warning: mysqli_num_rows() expects parameter 1 to be mysqli_result, bool given in /chicago/linki2.php on line 44



Powrót