Zrodlo - informacje o książce

Na chorych ręce kłaść będą. Modlitwa wstawiennicza we wspólnocie

Cezary Sękalski

fragment tekstu:

(...)

WYMAGANIA WZGLĘDEM OSÓB SŁUŻĄCYCH MODLITWĄ WSTAWIENNICZĄ
Mówiliśmy wcześniej, że do modlitwy wstawienniczej trzeba być powołanym, trzeba to jednak dobrze rozumieć. Trudno mówić tu o powołaniu w takim sensie, w jakim mówimy o powołaniu do kapłaństwa, życia zakonnego, małżeństwa, macierzyństwa czy też do jakiejś określonej pracy zawodowej. O powołaniu do modlitwy wstawienniczej można mówić w nie większym stopniu niż o powołaniu do braterskiej ("siostrzanej") miłości. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała kiedyś znamienne słowa: "Moim powołaniem jest miłość..." i tylko miłość może być właściwym uzasadnieniem podjęcia modlitwy za innych. Zatem, oprócz indywidualnego odczucia bycia powołanym do modlitwy za innych, warto podać kilka kryteriów pomagających w odkryciu autentyczności tego wezwania.

BEZINTERESOWNOŚĆ
Pragnienie pomagania innym modlitwą wstawienniczą powinno być dobrze rozeznane. Jeśli nie wypływa ono z bezinteresownej miłości, może nie przynosić dobrych skutków nie tylko w życiu tych, za których modlitwa się odbywa, ale i w życiu tych, którzy podejmują taką służbę.
Mamy dziś do czynienia z całą masą różnego rodzaju "guru", "mistrzów duchowych", "doradców", którzy tylko czekają na to, by prowadzić innych, udzielać im rad, ukazywać "drogi rozwoju", zaś rady ich są zawsze "nie do podważenia", pełne "absolutnej" pewności. Osobiście boję się ludzi, których sądy pozbawione są śladów własnych zmagań i poszukiwań. Tym bardziej, gdy każde, nawet najmniejsze poddanie ich w wątpliwość od razu budzi gwałtowny, niepohamowany sprzeciw. Właśnie ten opór, który niesie ze sobą tak wiele sprzecznych emocji, zawsze jest dla mnie dowodem na to, że pozycja guru, po którą dany człowiek sięga z taką zapamiętałością, jest w rzeczywistości komponentem jego chorej osobowości. Udzielanie rad staje się wtedy formą zastępczego życia, próbą rekompensowania sobie własnego niedowartościowania, a także chęcią odwrócenia uwagi od swoich porażek w życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym itp. Człowiek, który ma wiele problemów, łatwo może ulec pokusie użalania się nad trudnościami innych, aby choć przez chwilę zapomnieć o własnych. Łatwo wtedy o "litościwe" komentarze po modlitwie, że "ten jest bardzo poraniony", a "tamten ma wiele problemów". Postawa taka ma coś wspólnego z zachowaniem kobiet z Ewangelii, użalających się nad cierpiącym Chrystusem. Jezus jednak nie pociesza ich, jak chce tradycja drogi krzyżowej, lecz gani: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! (Łk 23,28).
Wspomniane tendencje wynikają często z błędów początkujących, które doskonale opisuje św. Jan od Krzyża: "Ponieważ początkujący czują się pełnymi zapału w rzeczach duchowych i ćwiczeniach pobożnych, z tej pomyślności (z powodu ich niedoskonałości) rodzi się pewien rodzaj ukrytej pychy, skutkiem której zaczynają oni nabierać niejakiego zadowolenia z samych siebie i z swoich uczynków, mimo iż prawdą jest, że rzeczy święte same z siebie rodzą pokorę. Z tego źródła wypływają próżne, czasem nawet bardzo próżne chęci rozmów o rzeczach duchowych z innymi. Często zresztą w tym celu, by innych nauczyć, niż by się od nich uczyć. Gdy zaś napotykają u nich inny rodzaj pobożności niż ich własny, potępiają ich w swoim sercu, a nawet zewnętrznie w słowach...".

(...)

strona redakcyjna

wstęp (lub początek wstępu)

spis treści (lub początek spisu treści)

notka

Warning: mysqli_num_rows() expects parameter 1 to be mysqli_result, bool given in /chicago/linki2.php on line 44



Powrót