Zrodlo - informacje o książce

Medziugorje - Misja

Wayne Weible

fragment tekstu:

(...)

Jesteś moim synem

"...daję wam moją miłość, abyście obdarzali nią innych... "

To było delikatne lecz stanowcze pukanie do drzwi. - Wayne, wstałeś już? Przyniosłem ci gorącą kawę. Przepraszam, że cię pospieszam, ale za czterdzieści pięć minut musimy wyjechać - to był Ronald Grosberg, organizator i gospodarz moich spotkań w Trynidadzie. Przewróciłem się na bok i zerknąłem na budzik. Była godzina 6.15 rano. Z ociąganiem zwlokłem się z miękkiej pościeli i człapiąc do drzwi zastanawiałem się, skąd ten człowiek znajduje w sobie tyle energii i świeżości po siedmiu dniach niezwykle absorbujących spotkań od rana do wieczora. Byliśmy prawie w każdym miasteczku i każdej wsi Trynidadu. Codziennie przemierzaliśmy kilometry dróg, w skłębionych obłokach spalin, aby mówić o orędziach przekazywanych przez Matkę Najświętszą w Medziugorju. Do tego trzeba dodać jeszcze wiele wywiadów dla mediów. Po tych siedmiu dniach byłem kompletnie wykończony. - Dzień dobry, Ronaldzie. Dziękuję - wymamrotałem odbierając filiżankę pachnącej kawy przez uchylone drzwi. Czy jesteś pewny, że nie jest to dzień mojego powrotu do domu?
Jego serdeczny śmiech napełnił powietrze.
- Do domu wrócisz za kilka dni - powiedział swoim śpiewnym trynidadzkim akcentem.
- Nie jestem tego taki pewny - odpowiedziałem uśmiechając się kwaśno. Ronald roześmiał się ponownie. Był korpulentnym mężczyzną, lecz poruszał się z zadziwiającą szybkością. Nosił krótko przystrzyżone włosy, przyprószone siwizną i dobrze utrzymaną brodę, która łagodziła jego przenikliwe spojrzenie. Wygląd zewnętrzny nie zgadzał się z jego uroczym i ciepłym sposobem bycia, który przyszło mi poznać w ciągu ostatnich siedmiu dni. Był też niezwykle punktualny.
- No, sam przecież wiesz, że musimy być w szkole punktualnie o ósmej - rzucił, pospiesznie zbiegając po schodach. Przygotowywał się do kolejnego dnia.
Zacząłem się ubierać, choć czyniłem to bez entuzjazmu. W końcu przecież, w tym szalonym tempie, wykonaliśmy o wiele więcej niż spodziewaliśmy się na początku. Wydarzenia mnożyły się z uwagi na wyraźne zainteresowanie tym co mówiłem jako protestant i luteranin, na temat objawień Najświętszej Maryi Panny. Fakt, że byłem dziennikarzem, tylko podsycał tę gorącą atmosferę. Dla mieszkańców tej wyspy, w większości katolików, przedstawicieli wielu ras, moje słowa brzmiały niepowtarzalnie i zachwycająco. Na Trynidadzie żyli również protestanci, co w sumie dawało podstawy do nazwania Trynidadu "Ziemią Kolorów Tęczy".
Na moje powitanie przyszło setki ludzi. Wszyscy uśmiechali się i śpiewali, na moją cześć, pieśń powitalną. Wśród nich byli również członkowie rodziny Ronalda, jego żona Charla, najstarszy syn Mark, kilkunastoletnia Braunia i najmłodsi: Greer i Jaimi.(...)

strona redakcyjna

wstęp (lub początek wstępu)

spis treści (lub początek spisu treści)

notka

Warning: mysqli_num_rows() expects parameter 1 to be mysqli_result, bool given in /chicago/linki2.php on line 44



Powrót