Chrześcijański Zachód - dziś reprezentowany przez Clintonów i Blairów, a od prawie tysiąca lat walczący o potwierdzenie etycznej wyższości własnego wzorca - dojrzał, że jego tajemnicze energie wypływają z najpiękniejszych pól świata, pośród pastwisk, strumieni i wspaniałych winnic Burgundii.
Wszystko zaczęło się właśnie tutaj, w mistycznej ekstazie, która wylewała się z klasztorów i ogarnęła w końcu masy wiernych. Pierwsza bowiem krucjata była rzeczywiście burzliwym ruchem ludowym i ponadnarodowym, była czymś więcej niż oddziałami rycerzy: była wyrazem nieustraszonej miłości i absolutnej wiary. Ten niezrównany religijny zapał nieprzypadkowo jeszcze dzisiaj wzbudza tęsknotę w Kościele: duch krucjaty nie umarł.
Od Cluny, stolicy średniowiecznego chrześcijaństwa, aż po Vezelay, skąd wyruszyły dwie wyprawy, rozkoszowałem się niezrównanymi winami i potrawami Burgundii, wchłaniałem pejzaże usłane kamiennymi krzyżami; ale w mych oczach zapisał się widok czartów i stworzeń o zwierzęcych kształtach z licznych kościołów, a w uszach melodie cysterskich śpiewów wymieszały się ze słowami wielkiego świętego Bernarda z Clairvaux:(...)