Zrodlo - informacje o książce

Blady wymoczek (Don Camillo)

Giovannino Guareschi

fragment tekstu:

(...)
Kryminałek
ť Żona Bradoniego poszła otworzyć i widząc przed sobą don
Camilla, wydała się niesamowicie zdziwiona. - To ksiądz? - zawołała.
- Tak, to ja, a co? Jest w tym coś dziwnego?
- Na takie zimno i śnieg, jak ksiądz dobrnął aż tutaj, na sam koniec świata?
- Koń mnie dowiózł bryczką - wyjaśnił don Camillo, wchodząc do dużej kuchni. - Jest mąż?
- Przyjechał ksiądz pomówić z mężem? - zafrasowała się kobieta. - Strasznie mi przykro. Mąż pojechał wcześnie rano na targ żeby sprzedać trzy cielaki, i wróci dopiero wieczorem. Jestem w domu sama, mój chłopak też pojechał z ojcem.
- Nic nie szkodzi - mruknął don Camillo. - To, co
miałem
- Nic nie szkodzi - mruknął don Camillo
powiedzieć waszemu mężowi, mogę i wam powiedzieć.Potrze-buję trochę zboża dla ochronki. Nie sądzę, żebyście mnie odesłali
do domu z pustymi rękami. Kobieta zrobiła bezradny gest.
- Proszę księdza, ale tylko trochę, bo my też już gonimy resztkami; może księdzu znajdę ze dwadzieścia kilo.
Don Camillo rozłożył ręce.
- Tylko trochę, mówicie? Ach, żeby tak wszyscy mi dali, jak wy, trzydzieści kilo zboża, to by dopiero było coś.
- Robi się, co można - odparła kobieta, gdy tymczasem don Camillo wyciągnął z kieszeni notes i ołówek. - Niech ksiądz dobrze zanotuje: "Rodzina Bradonich - dwadzieścia pięć kilogramów".
Don Camillo zanotował.
- Kiedy ksiądz po to przyśle? - spytała.
- Skorzystam, że mam wóz i załaduję od razu.
- Nie wiem, jak dam radę - stwierdziła kobieta. - Jestem w domu sama, a w plecy wszedł mi reumatyzm. Nie mogę się nadwerężać.
- Nie martwcie się - odparł śmiejąc się don Camillo. - Ja nie mam reumatyzmu i dwadzieścia pięć kiło zboża mogę ponieść, jakby to była paczka biszkopcików.
Kobieta prowadziła, a za nią podążał don Camillo; weszli aż na drugie piętro, gdzie był strych.
- Proszę księdza, niech ksiądz nie zważa na bałagan - powiedziała, wkładając klucz do zamka w drzwiach od strychu.
- Będę zważał tylko na moje dwadzieścia pięć kilo zboża - odpowiedział don Camillo. - Jeśli tylko będzie, reszta nieważna.
Kobieta nie skłamała, bo choć kupka zboża była mała, to bałagan wielki, bowiem strych służył jako skład rupieci.
- Jak tylko zjawi się tutaj handlarz starzyzną - zawołała - to Wcisnę mu te wszystkie graty, nawet gdybym mu je miała oddać za darmo.
Don Camillo poderwał się i zbliżył do góry żelastwa. " Jeśli tak się sprawy mają - powiedział - to ten piecyk możecie dać mnie, a nie handlarzowi. Przyda się na korytarzu w ochronce. teraz lodowate zimno, a dzieci chciałyby wciąż się tam bawić. To stary rozwalony gruchot - miała wątpliwości kobieta. go wspaniale wyreperować.
ksiądz chce, to niech go sobie od razu zabiera, zrobi z przyjemność.
(...)

notka

Warning: mysqli_num_rows() expects parameter 1 to be mysqli_result, bool given in /chicago/linki2.php on line 44



Powrót